Nawet jeśli zamykają się święte drzwi, nadal pozostanie otwarta na oścież prawdziwa brama miłosierdzia, którą jest Serce Chrystusa. Z otwartego boku Zmartwychwstałego Pana aż do końca czasów wypływać będzie miłosierdzie, pocieszenie i nadzieja – mówił Franciszek podczas Mszy na zakończenie Roku Miłosierdzia. Tuż przed jej rozpoczęciem oficjalnie zamknął ostatnie drzwi świętego tego Jubileuszu, które znajdują się w Bazylice św. Piotra. Na tę szczególną uroczystość przybyło do Watykanu 70 tys. wiernych. Obecni też byli kardynałowie, którzy wzięli udział w konsystorzu.
Do znaczenia zakończonego właśnie Roku Miłosierdzia Franciszek nawiązał w homilii.
„Ten Rok Miłosierdzia zachęcił nas do odkrycia na nowo centrum, do powrotu do tego, co istotne. Ten czas miłosierdzia wzywa nas do spojrzenia na prawdziwe oblicze naszego Króla, które jaśnieje w Zmartwychwstaniu oraz do okrycia na nowo młodego i pięknego oblicza Kościoła, które jaśnieje, kiedy jest gościnny, wolny, wierny, ubogi w środki a bogaty w miłość, misyjny. Miłosierdzie, prowadząc nas do serca Ewangelii, zachęca nas także do porzucenia nawyków i zwyczajów, które mogłyby stanowić przeszkodę w służbie dla Królestwa Bożego; do odnalezienia naszej orientacji jedynie w odwiecznym i pokornym królowaniu Jezusa, nie dostosowując się do przemijającego panowania i zmiennych mocarstw każdej epoki” – powiedział Ojciec Święty.
Głównym tematem papieskiej homilii było królowanie Chrystusa. Zakończenie Roku Świętego wyznaczono bowiem na dzisiejszą niedzielę Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Franciszek zauważył, że sposób, w jaki dzisiejsza Ewangelia przedstawia panowanie Jezusa jest dość zaskakujący.
„«Mesjasz, Wybraniec Boży, Król» (Łk 23,35.37) wydaje się nie mieć władzy ani chwały: jest przybity do krzyża, gdzie wygląda bardziej na pokonanego niż na zwycięzcę. Jego królewskość jest paradoksalna: Jego tronem jest krzyż; Jego korona zrobiona została z cierni; nie ma berła, ale dano Mu do ręki trzcinę; nie nosi zbytkownych szat, ale został odarty z tuniki; nie ma błyszczących pierścieni na palcach, ale ręce przebite gwoździami; nie ma skarbu, ale zostaje sprzedany za trzydzieści srebrników” – mówił Ojciec Święty.
To pokazuje, jak zauważył, Papież, że królestwo Jezusa nie jest z tego świata. Jego wielkość nie wynika z potęgi rozumianej w kategoriach ziemskich, lecz jest oparta na Bożej miłości, która wszystko może ogarnąć i uzdrowić. Z tej miłości Chrystus uniżył się i przyjął naszą ludzką nędzę. Nie potępił nas ani nie zdobył. Nigdy nie naruszył naszej wolności, lecz utorował sobie drogę miłością pokorną, która wszystko wybacza, we wszystkim pokłada nadzieję i wszystko znosi. Tylko taka miłość zwyciężyła i nadal zwycięża naszych największych wrogów: grzech, śmierć i lęk.
„Dzisiaj, drodzy bracia i siostry, głosimy to szczególne zwycięstwo, poprzez które Jezus stał się Królem wieków, Panem dziejów: jedynie dzięki wszechmocy miłości, będącej naturą Boga, Jego własnym życiem, które nigdy się nie skończy (por. 1 Kor 13,8). Z radością dzielimy się pięknem posiadania Jezusa jako naszego Króla: Jego panowanie miłości przemienia grzech w łaskę, śmierć w zmartwychwstanie, lęk w ufność. Byłoby to jednak za mało, gdybyśmy wierzyli, że Jezus jest Królem wszechświata i centrum historii, a nie uczynili Go Panem naszego życia: wszystko to jest próżne, jeśli Go nie przyjmiemy osobiście i jeśli nie przyjmiemy także Jego sposobu panowania” – powiedział Ojciec Święty.
W dalszej części homilii Franciszek szczegółowo rozważył dzisiejszą Ewangelię, przypatrując się różnym postawom ludzi, którzy zgromadzili się wokół krzyża. Pierwsza z nich to postawa tłumu, który przypatruje się z daleka, zachowuje dystans. „Pod wpływem okoliczności życia i naszych niespełnionych oczekiwań także i my możemy być kuszeni, by podchodzić z rezerwą do królowania Jezusa, by nie akceptować do końca zgorszenia Jego pokornej miłości, która niepokoi nasze ego, która przeszkadza” – powiedział Franciszek.
Drugą postawą jest zachowanie tych, którzy szydzą z Jezusa i prowokują Go, by zszedł z krzyża i ocalił własne życie. Jest to, jak zauważył Papież, największa pokusa, która skłania Jezusa, by bardziej umiłował siebie niż innych.
„W Ewangelii pojawia się też inna osoba, bliższa Jezusowi: łotr, który prosi Go: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa» (w. 42). Ten człowiek, patrząc po prostu na Jezusa, uwierzył w Jego królestwo. I nie zamknął się w sobie, ale ze swoimi błędami, grzechami i nędzą zwrócił się do Jezusa. Poprosił, aby o nim pamiętał, i doświadczył miłosierdzia Bożego: «Dziś ze Mną będziesz w raju» (w . 43). Bóg, skoro Mu to tylko umożliwimy, pamięta o nas. Jest gotów całkowicie i na zawsze usunąć grzech, ponieważ Jego pamięć nie zapisuje dokonanego zła i nie rozważa doznanych krzywd, tak jak nasza. Bóg nie pamięta o grzechu, ale o nas, o każdym z nas, swoich ukochanych dzieciach. I jest przekonany, że zawsze można zacząć od nowa, podnieść się. Prośmy i my o dar tej pamięci otwartej i żywej. Prośmy o łaskę, byśmy nigdy nie zamykali drzwi pojednania i przebaczenia, ale abyśmy umieli przekraczać zło i rozbieżności, otwierając każdą możliwą drogę nadziei. Tak jak Bóg w nas wierzy, nieskończenie i niezależnie od naszych zasług, podobnie i my jesteśmy powołani do budzenia nadziei i dawania szansy innym” – powiedział Papież.
kb/ rv