Ksiądz Jan Sikorski proboszcz parafii św. Józefa w Warszawie
Czcigodni zebrani,
W całym moim duchownym życiorysie, poczynając od czasów ministranckich, kleryckich czy potem w pracy kapłańskiej jako wikary, ojciec duchowny w seminarium czy jako proboszcz i opiekun więźniów, miałem okazję poznać wartość pracy rodzin zakonnych. Dlatego teraz ze szczególnym niepokojem przyjąłem fakt spadku żeńskich powołań w Polsce.
Temat, który mam omawiać, dotyczy oczekiwań duszpasterza parafialnego wobec osób i instytutów życia konsekrowanego.
Zacznę od kilku uwag na temat parafii.
l. Parafia – wspólnota wspólnot
W dokumentach Kościoła parafia otrzymuje bardzo wysoką rangę. Sobór Watykański II określa ją jako znak Kościoła powszechnego, w którym uobecnia się wspólnota wiary, nadziei i miłości. Nowszy dokument Christifideles laici (27) mówi, że parafia jest umiejscowieniem Kościoła oraz znakiem i narzędziem powołania do życia w komunii. Określenie to jest bliskie biblijnemu obrazowi trzody, a ujmując je w języku socjologicznym, pojęciu wspólnoty. Ambicją każdej parafii jest być wspólnotą wspólnot. Bardzo znaczące są wspólnoty osób konsekrowanych działające w parafii, a jako szczególnie widoczne, znajdują się na miejscu cenzurowanym. Pilnie obserwuje się klimat wzajemnej miłości, codziennej życzliwości i apostolskiej gorliwości. Wszelkie niedociągnięcia w tych zespołach stanowią bogatą pożywkę dla popularnego w każdej parafii plotkarstwa.
2. Zaangażowanie w życie wspólnoty parafialnej
W określeniu „wspólnota wspólnot” zawiera się wewnętrzny dynamizm. Trudno wymagać, by zaistniał on sam z siebie. Ten dynamizm wymaga świadomego sterowania, by mógł być ujęty w kategoriach służby. I tu pojawiają się trudności. Instytucje mają naturalną skłonność, by służyć przede wszystkim same sobie. Jest to normalne, bo przecież chcą przetrwać, ale w przypadku parafii wszystkie jej wspólnoty mają być podporządkowane sprawie ewangelizacji. Skoro więc zgromadzenie znalazło się w parafii, ma być dyspozycyjne, głównie wobec tego nadrzędnego celu.
Dyspozycyjność z kolei wymaga wzajemnego zrozumienia się i poznania. Niebezpieczeństwem, jakie dostrzegałbym na terenie parafii, jest wzajemna izolacja zespołów. Współdziałanie wymaga uzgadniania celów, metod pracy, a zwłaszcza podporządkowania celów osobistych celowi nadrzędnemu. Nie da się służyć innym, nie będąc wobec nich dyspozycyjnym. Rzeczywistość, w której żyjemy, zmienia się jak w kalejdoskopie, a wydarzenia biegną coraz szybciej. Ojciec święty może być dla nas wzorem dyspozycyjności. Najwyższy Pasterz jest twórczy, świeży i stale zaskakujący w nowych, nietypowych formach służenia swojej owczarni.
W dokumencie Vita consecrata w punkcie 70, o apostolskim wymiarze formacji, podkreśla się, że praktyka życia zakonnego wymaga dostosowania celów i metod pracy apostolskiej do aktualnych potrzeb. Autor dokumentu mówi, że trzeba dochować wierności duchowi i celom założycielskim zgromadzenia, ale także brać pod uwagę zmienne lokalne warunki panujące w środowisku.
Z doświadczenia wiem, że niektóre siostry mają wyczucie aktualnych potrzeb Kościoła i wychodzą im naprzeciw z ciekawymi inicjatywami. Bywa jednak, że właśnie wtedy stają mimowolnie w opozycji wobec formalnych struktur i zwyczajów zgromadzenia, znajdując znacznie więcej krytyków niż współpracowników. Rozumiem, że siostry niekonfliktowe, czy wręcz bierne, bywają wygodne dla przełożonych. Tym niemniej, dobry przełożony powinien otaczać opieką właśnie tych nietypowych, ponieważ aktywne działanie wywołuje zwykle surową krytykę, a ta nie zawsze jest sterowana najszlachetniejszymi pobudkami.
We współpracy z przedstawicielami zgromadzeń zakonnych dość męczący jest brak samodzielności ich poszczególnych członków. W nauce społecznej Kościoła znana jest i podkreślana zasada pomocniczości, która głosi, że wszystko, co można rozwiązać na niższym szczeblu życia społecznego, tego nie należy przenosić na szczebel wyższy. Nieodparcie przypominam sobie tę właśnie zasadę, gdy próbuję powierzyć proste i szybkie zadanie którejś z szeregowych sióstr. Nieodmiennie pada odpowiedź: „Nie wiem, nie mogę, muszę zapytać przełożoną”. Czy naprawdę osoby dorosłe nie mogą mieć żadnego pola decyzyjnego wokół siebie? Nie wiem, czy ten wyraz bezradności jest parasolem lenistwa, czy wynikiem świadomie prowadzonej pracy formacyjnej. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałoby zwiastowanie, gdyby Maryja była w tak uformowanym zakonie. Pewnie zanim padłoby fiat, poszłaby pytać przełożonej, i kto wie, co by było dalej ze zwiastowaniem.
Kiedyś wyjechałem na wycieczkę z dużą grupą dziewcząt oraz siostrą zakonną i świecką katechetką. Trzeba było zorganizować nocleg w domu, który nie był na to przygotowany. Świecka katechetka natychmiast wiedziała, co ma robić, podczas gdy bardzo zacna skądinąd siostra zakonna stała, oczekując jakichś poleceń nie wiadomo, od kogo. Sądzę, że w jej formacji zabrakło praktycznego ćwiczenia zasady pomocniczości.
Jako proboszcz współpracujący ze zgromadzeniami postulowałbym poszerzenie pewnej przestrzeni samodzielności, by móc pełniej wykorzystać bogactwo posiadanych talentów. Wydaje mi się, że ranga wskazań ewangelicznych jest zawsze nadrzędną w stosunku do najszacowniejszch nawet konstytucji zakonnych.
3. Uczestnictwo w podstawowych zadaniach parafii
Przejdźmy do podstawowych zadań parafialnych, w których uczestniczą również zgromadzenia zakonne. Duszpasterstwo jest zbawczą działalnością Kościoła, polegającą na służbie człowiekowi poprzez głoszenie słowa Bożego, sprawowanie sakramentów świętych oraz świadectwo życia, wyrażające się najpełniej w posłudze caritas.
Przyjrzyjmy się teraz oczekiwaniom duszpasterstwa parafialnego przez pryzmat wspomnianych wyznaczników.
Jak powiedzieliśmy, duszpasterstwo to głoszenie słowa Bożego. Członkowie zgromadzeń zakonnych najczęściej oddają się w parafii pracy katechetycznej. Są na ogół do niej dobrze przygotowani i cieszą się sporym autorytetem. Zarówno uczniowie, jak i rodzice na ogół wolą, by dzieci uczyła osoba zakonna niż świecka. Natomiast służba Słowu to nie tylko jej katechetyczny wymiar. Spektrum głoszenia Słowa może być bardzo szerokie i wielopłaszczyznowe. Oto przykłady:
Każdego duszpasterza bardzo cieszy fakt, że siostry biorą ze sobą dzieci na wyjazdy wakacyjne i że tam przeprowadzają formacyjną pracę. Jest to rzeczywiście wspaniałe dzieło. Ojciec święty ostatnio gorąco zachęca do pielgrzymek. Dobrze, że siostry biorą w nich udział, choć nieraz, jak słyszę, mają kłopoty z pozwoleniami od przełożonych i to mnie ogromnie dziwi. Jeżeli mają służyć Słowu, to nawet pozorne straty, jakie pod nieobecność siostry może ponieść zgromadzenie, nie są proporcjonalne do efektów, które przyniesie osobisty i intensywny kontakt z młodzieżą.
Podobnie pożytecznym jest organizowanie różnych przedstawień czy konkursów dla młodzieży i dobrze, by na to znalazł się czas. Wiele sióstr posiada znaczny dorobek naukowy, można by więc oczekiwać, aby wykorzystały go w pracy parafialnej. Siostry potrafią bardzo ciekawie głosić prelekcje czy homilie, więc niech się tego nie boją, bo wierni przyjmują to bardzo przychylnie i jest to pożyteczne dla ewangelizacji. Rekolekcje dla szkół są nie wykorzystaną szansą chwili. Władze oświatowe dają na nie czas, a parafie nie zawsze są w stanie go wykorzystać. Inwencja sióstr i czynna pomoc w przeprowadzeniu rekolekcji byłaby tu ogromnie cenna.
Drugi ze wspomnianych wyznaczników w pracy duszpasterskiej to liturgia, a więc to wszystko, co jest związane z kultem, a w najgłębszym sensie ze sprawowaniem sakramentów świętych. Powiada się zwykle, że to ksiądz odprawia Mszę św. Tymczasem kapłan mówi: „Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę…” Waszą, a więc również osób konsekrowanych. Wszyscy, siostry zakonne, bracia, powinni się czuć odpowiedzialni za liturgię, zwłaszcza przez prowadzenie pieśni, uczenie ich, prowadzenie czytań i modlitw mszalnych. W parafii, w której jestem, jedna z sióstr katechetek niemalże spowiada młodzież. W głębokich rozmowach dobrze przygotowuje swoich uczniów do sakramentu pokuty. Dobrą szkołą dla dzieci i młodzieży jest prowadzenie przez siostry nabożeństw liturgicznych czy paraliturgicznych z wykorzystaniem własnej pomysłowości, tak aby te nabożeństwa były żywe i ciekawe. Dobrze też, by ścieżka z parafii do klasztoru nie była zbyt krótka. Miły to widok, gdy dzieci, a także dorośli zatrzymują siostrę na ulicy i mają o czym wzajemnie porozmawiać. Z doświadczenia wiem, że ta otwartość na ludzi ma niejaki związek z formacją zakonną. Niektóre siostry można spotkać najczęściej otoczone ludźmi, a inne tylko w towarzystwie socjuszki i własnego parasola.
Trzecim wyznacznikiem tej pracy duszpasterskiej jest świadectwo życia, zwłaszcza poprzez posługę caritas.
Dokument papieski Vita consecrata kładzie nacisk, aby osoby konsekrowane podejmowały pracę pośród biednych i chorych. Ojciec święty mówi, że patrzy na tę pracę z wielkim podziwem. To samo może powiedzieć wielu księży proboszczów. Jest to niezastąpiony charyzmat, niezwykle owocny i apostolski.
Posługiwanie Bożemu pięknu każe osobom konsekrowanym zatroszczyć się o wizerunek Boga zniekształcony w obliczach braci i sióstr, w twarzach oszpeconych przez głód, rozczarowanych przez puste obietnice polityków, przelęknionych, zaślepionych przemocą, niespokojnych twarzach dzieci, w twarzach kobiet znieważanych i poniżanych, w twarzach starców, którym brak najbardziej podstawowych warunków godnego życia. Życie konsekrowane okazuje przez wymowę swoich dzieł, że Boże miłosierdzie jest fundamentem i bodźcem dla czynnej i bezinteresownej miłości (Vita consecrata, 75). Z wielu również względów, głównie politycznych, współczesne czasy zainteresowane są obniżaniem autorytetu Kościoła. Myślę, że siostry ofiarnie zajmujące się chorymi są wyraźnym zaprzeczeniem takich oskarżeń.
W parafiach istnieją siostry, niejako etatowe, które zajmują się chorymi, i każda z nich gromadzi wokół siebie ludzi świeckich, wolontariuszy, którzy swój czas również poświęcają chorym. Byłoby bardzo budujące, by inne siostry mieszkające na terenie parafii czasem w ten wolontariat się włączyły. Korzystając z okazji, chciałbym w imieniu kapelanów więziennych wyrazić wielkie uznanie tym zgromadzeniom zakonnym, które posyłają swoje siostry do więzień. Ciągle jest ich za mało. A przecież niektóre zgromadzenia mają nakazane w swoim charyzmacie prace wśród najbardziej opuszczonych, w tym również więźniów. Cieszę się wraz z siostrami, gdy mówią, że otrzymały od swoich przełożonych pozwolenie pójścia do więzienia, ale martwi mnie to, że nieraz zbyt długo muszą się o nie starać.
4. Osobowe relacje w parafii
Skarbem w naszej służbie parafialnej jest ślubowana przez osoby duchowne bezżenność. Wydaje mi się, że mistyczny wymiar tej ofiary nie wyklucza służby jednej płci dla drugiej. Ojciec święty wspaniale to kreślił, mówiąc do sióstr, by były w swym posługiwaniu Kościołowi matkami i siostrami. W parafii, gdzie istnieje wspólnota kapłanów, bądź co bądź mężczyzn, bardzo potrzeba elementu kobiecego z jego specyficzną umysłowością, sercem i wrażliwością. W rodzinach dominacja jednego tylko elementu zakłóca równowagę i przynosi krzywdę dzieciom. Niechby więc siostry, idąc za papieską zachętą, zechciały zapytać siebie, jak tę swoją specyficzną rolę wypełniają wobec wspólnot parafialnych, włączając w to również wspólnotę kapłańską. Klauzura ma swoje święte i pożyteczne prawa i trzeba je zachowywać, ale źle by było, gdyby stała się wartością tylko dla siebie z pominięciem elementu ewangelicznej służby drugim. Może warto by przyjrzeć się swoim podwładnym przez pryzmat wykorzystania talentów płci, jakie zostały im dane, bardziej niż patrzeć na drobiazgowe wykonywanie zwyczajowych przepisów, o czym namiętnie lubi się dyskutować.
Ostatnio coraz częściej słucham wywiadów znanych i wybitnych kobiet z dziedziny sztuki, nauki czy businessu, jak z dumą podkreślają, że bardzo lubią, obok swoich zajęć służbowych, być paniami domu, chętnie wyżywając się w domowych posługach, a zwłaszcza w gotowaniu. Odwrotne zjawisko obserwuję u sióstr, które bardzo bronią się przed takimi zajęciami, jak gdyby były one gorszej kategorii. Kojarzy mi się ta postawa ze swoistym zakonnym feminizmem. Złośliwi powiadają, że ta postawa odnosi się tylko do naszego kraju.
Zupełnie na koniec sprawa mojego prywatnego hobby. W seminarium starałem się przekazywać klerykom, oprócz teologicznych prawd, elementarne zasady savoir vivre, uzasadniając ich potrzebę nieco szerzej faktem, iż obecnie w kraju brakuje odpowiednich modeli i postaw godnego postępowania. Osoby duchowne powinny być w tej dziedzinie wzorcem.
Myślę, że w ramach formacji zakonnej tę czasami niezupełnie okrzesaną młodzież, która przynosi skarb powołania, warto nauczyć podstawowych form zachowania, takich jak: przywitanie, pożegnanie, podziękowanie i przeproszenie, konieczność zachowania dyskrecji, takt i lojalność wobec środowisk, w których się żyje itd. Próbowałem wiele razy uwrażliwić na te sprawy również przełożone zakonów. W odpowiedzi zamiast oczekiwanego słowa „zastanowię się nad tym” czy „dziękuję księdzu” słyszałem matczyną apologię w obronie swoich dzieci.
Noblese oblige – szlachectwo zobowiązuje. Nasz duchowny stan zobowiązuje nas do pewnej godności życia, również na co dzień. Marzy mi się, by klasztory były kontynuatorami tradycji i kultury nie istniejących już dziś szlacheckich dworów.
Na koniec chciałbym podziękować za możliwość spotkania się z tak szacownym gronem, mając nadzieję, że słowa Wieszcza: „Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi” w tym zgromadzeniu nie będą miały zastosowania.