Kierownictwo duchowe w aspekcie sakramentu pojednania

O. Mieczysław Kożuch SJ

KIEROWNICTWO DUCHOWE W ASPEKCIE SAKRAMENTU POJEDNANIA

Jako wprowadzenie

Zwyczajnie kiedy mówimy o kierownictwie duchowym (k.d.), o sakramencie pokuty i pojednania, czy o wzajemnej relacji pomiędzy nimi, to rozważania te mają charakter niejako czysto teoretyczny. Co to znaczy? Przy k.d. rozważamy jego istotę, cel, podobnie przy omawianiu spowiedzi, pogłębiamy sztukę rozeznania, czy miejsce łaski, jaką otrzymujemy, gdy z wiarą i dojrzale przystępujemy do sakramentów. Są to wysiłki ważne i potrzebne, gdyż dotyczą jasnego kierunku, który formatorzy powinni mieć w swojej pracy wychowawczej, bez czego wiele sytuacji pozostaje ustawionych wątpliwie.

Myśląc nad pracami, jakie mamy podjąć w dniu dzisiejszym i to w gronie formatorek, sióstr zakonnych, wydało mi się słuszne, zacząć naszą refleksję od aspektu nie teoretycznego, ale egzystencjalnego, czyli mówiąc po prostu zacząć od złożoności i piękna zarazem szarego życia, w którym przecież mamy formować młodych i w codzienności winniśmy ich wychowywać.

Trudność pracy formacyjnej obecnie pośrednio wyczuwana jest także przez autorów samego Kodeksu Prawa Kanonicznego, gdzie w formacji ludzi młodych (seminarzystów) wprowadza się funkcję „moderatora życia duchowego” (KPK kan. 246 par. 4), który wydaje się być kimś jeszcze innym niż spowiednik lub też ojciec duchowny, choć nie wyklucza to połączenia tej ewentualnej posługi z tymi dwoma.

Kiedy dzisiaj i jutro mamy mówić o kierownictwie duchowym w aspekcie spowiedzi i o formacji sumienia, warto zdać sobie sprawę na początku przede wszystkim ze złożoności praktycznej, a mniej teoretycznej, problematyki, którą chcemy poruszać. Człowiek jest jednością wielowymiarową; łączy w sobie wspaniałość i grzech, wielkość i małość, tak często kieruje się logiką uczuć, która jest zupełnie inna od logiki racjonalnej. Ta ostatnia tak często ma tylko pozór racjonalności, a tak naprawdę nią nie jest. Człowiek jest mistrzem okłamywania siebie, a najczęściej robi to bezwiednie. Więcej, dałby sobie odciąć rękę, że to co robi, robi słusznie, a po pewnym czasie okazuje się, że jest to po prostu fałsz. By zobaczyć to bliżej przy-toczę przykład wzięty z życia jednej siostry, w którym zobaczymy, jak różne płaszczyzny naszej osobowości (psychiczna, duchowa, wpływ rodziny i otoczenia) wpływają na siebie i wzajemnie się warunkują. Choć jest to przykład prawdziwy zmieniam wiele szczegółów, by zachować anonimowość danej osoby.

Siostra ma dwadzieścia kilka lat, jest juniorystką i chce opuścić swoje Zgromadzenie, „gdyż odczuwa, że nie ma powołania”. Zauważa, że marnuje swoje życie, że jest stale zmęczona, że nie może się modlić, ma żal do Pana Boga, że ją opuścił, staje się coraz bardziej obca w stosunku do sióstr i życia wspólnoty. Stan ten zaczęła przeżywać kilka miesięcy po wyjściu z nowicjatu, w którym czuła się dobrze, była w dobrej relacji ze siostrami i z mistrzynią nowicjuszek.

Ma stałego spowiednika, przed którym jest otwarta i szczera. Spowiada się regularnie i otrzymuje od niego wiele cennych rad. Zachęca ją do trwania w powołaniu, do systematycznej modlitwy, do wysiłku w pracy, do wierności rekreacji i do trwania w cierpliwości łącząc swój krzyż z Krzyżem Pana Jezusa. Zachęty te jednak, mimo prób penitentki, nie dają dobrych rezultatów. Czuje się coraz gorzej i coraz bardziej samotnie. Obecnie obydwoje osłabli; on widzi, że coś się z nią dzieje, czego on nie rozumie, ona już więcej nie może i chce wystąpić.

W takim stanie, za zgodą przełożonych i samego spowiednika, spotyka kapłana, który jest psychologiem. Korzysta nadal u niego z posługi sakramentalnej.

Dobra wola spowiednika i penitentki, szczere rady i wysiłki, odwoływanie się do cierpliwości i nadziei, nie dały rezultatu. Czy nasza siostra jest osobą, w której zaczyna się jakaś choroba? Standardowe badania, jakie robi się, by zobaczyć, czy coś niedobrego nie dzieje się w organizmie, niczego nie wykazały.

Tym, co najłatwiej można było zauważyć w życiu siostry juniorystki, to lenistwo. Zresztą często z tego spowiadała się. Tym, co po kilku spotkaniach z kapłanem „pomocnikiem” wyszło, to że jest ona po prostu zawiedziona i pełna goryczy. Czuła się dobrze czasem, gdy planowany był wyjazd, gdy było święto, choć i to stopniowo coraz mniej ją cieszyło, jak trafnie zaobserwowała.

Siostra juniorystka jest jedynaczką, pochodzi z bogatej rodziny, jest bardzo zdolna. Jako osoba świecka miała „niespożyte energie”, była pełna dynamizmu i miała wielu przyjaciół. Szkołę ukończyła z wyróżnieniem, doskonałe świadectwo, choć – jak sama mówi – nie dużo się uczyła. Miała przez kilka lat przed wstąpieniem wiele kontaktów z księżmi i ruchami religijnymi. Wzruszało ją zawsze cierpienie drugiego człowieka i ubóstwo innych. Stąd często myślała, że powinna wstąpić do jakiegoś Zgromadzenia, które zajmuje się biednymi, chorymi, niepełnosprawnymi. Wybrała jedno, które wydawało się jej najbardziej odpowiednie. I oto teraz z tego Zgromadzenia chce odejść. Rozmowy pokazały, że wszystko byłoby dobrze, gdyby ona „mogła pracować z ubogimi, ale przełożeni jej nie pozwalają na to”. Pytam, a siostra, gdzie pracuje? Przydzielono ją do kuchni w jednym z dużych domów Zgromadzenia!

Nie rozwijam dalszych etapów pracy formacyjnej z tą siostrą. Jest ona zdrową kobietą, nie ma żadnych racji, by występowała ze Zgromadzenia, a jednak mimo obiektywnych jej walorów, czuje się obca i wycofana. Jej „lenistwo” jest wyrazem przede wszystkich problemów związanych ze sferą uczuć, które nie pozwalają jej na szerokie spojrzenie zagadnienie troski o ubogich. „Czułabym się dobrze – zauważa – gdybym mogła pracować na dworu PKP i pomagać tym, którzy niczego nie mają i są stale pijani”.

Odczucie „zawiedzenia”, to stan frustracji uczuciowej z nieuświadomionej koncentracji na swoim rozumieniu pracy pośród ubogich i na subtelnym szukaniu siebie. Autentyczne otwarcie się na Boga, na innych, na to co nie jest moim punktem widzenia jest naprawdę nie tylko trudne, ale także jest sekretem przeżywania szarości i prozaiczności życia, także życia zakonnego. Tutaj łaska spotyka się z naturą i natura warunkuje otwieranie się na łaskę Bożą.

Przejdźmy teraz do rozważań bardziej teoretycznych.

Kierownictwo duchowe jest rodzajem indywidualnej pomocy udzielonej człowiekowi na jego drodze prowadzącej do spotkania z Bogiem, ze sobą i z innymi. Głównym jego celem jest pomoc w autentycznym spotkaniu z Bogiem. Jego realizacja dokonuje się w jedności z kierownikiem duchowym; dodajmy, że nie musi to być koniecznie kapłan. Jest to więc proces realizowany przez dwie osoby. Mają one mieć sobie właściwe przymioty i mają wypełnić właściwe każdemu zadanie. Nie możemy omawiać tych cech szczegółowo, ale powiedzmy tylko, że ważne jest, by kierownik duchowy był osobą pełną mądrości Bożej, jedności z Chrystusem, by był także kompetentny w innych dziedzinach niż teologia, by umiał słuchać, być zdolny do tworzenia syntezy i mieć cierpliwość. Osoba prosząca o k. d. winna osobiście angażować się w nie, bowiem najwięcej pracy na niej spoczywa, nie na kierowniku, ma być zdolna do dialogu, mieć odwagę bycia zupełnie szczerą, wyrabiać sobie postawę zaufania, choć nie opierać się niedojrzale przy tym na osobie jej towarzyszącej.

Kościół bardzo podkreśla znaczenie praktyki k. d. spodziewając się po niej wielkich owoców dla życia religijnego. Szerzej na ten temat można zobaczyć między innymi w „Leksykonie duchowości katolickiej”, Wydawnictwo „M”, Lublin-Kraków 2002, s. 411 n.

Dlaczego w k.d. ważna jest druga osoba? Człowiek często ulega iluzji w tym, co dotyczy jego postępowania w stosunku do Boga, w stosunku do siebie i do drugiego człowieka. Często tak na prawdę nie jesteśmy w stanie ocenić, co znaczą nasze stany emocjonalne, jakie jest nasze myślenie i postępowanie i stąd potrzeba drugiej osoby, która pomogłaby nam obiektywizować. Jest to dar Boży, jakie ktoś otrzymuje pełniąc misję kierownika duchowego, ale potrzebne są tu także dary naturalne, na przykład wiedza pomocnicza w stosunku do teologicznej. II Sobór Watykański wspomina m.in. o roli psychologii i socjologii ( GS 62, OT 20).

Ponieważ kierownictwo duchowe ze swej istoty ukierunkowane jest na pomoc człowiekowi, by mógł prawdziwie spotkać się z Bogiem, zazwyczaj kojarzy się je ze spowiedzią i z osobą kapłana, który pomaga drugiemu w realizacji tego celu. Sakrament pokuty i pojednania jest momentem uprzywilejowanym do takiego spotkania. Kierownictwo powinno stworzyć lepsze warunki do pełniejszego przeżycia go. Kierownictwo duchowe jednak nie jest tym samym, czym jest sakrament pokuty i pojednania. Jak było powiedziane kierownictwo duchowe mogą prowadzić także osoby świeckie, jest to specjalny dar Ducha świętego; sakrament spowiedzi może tylko sprawować kapłan.

Kierownictwo duchowe i spowiedź trzeba oddzielać i łączyć zarazem. Oddzielać, by nie zatracić najgłębszego sensu sakramentu, jako źródła łaski Bożej, która jest czystym darem Dobrego Boga. „Prezbiterzy nie powinni mylić ze sobą celebracji sakramentu pokuty z kierownictwem duchowym. Celebracja sakramentu może jednak stwarzać sposobność do zainicjowania posługi duchowego kierownika”39. Łączyć, gdyż sakramentalna łaska jest kierowana do człowieka i przyjmowana przez niego, a kierownictwo duchowe może wydatnie w tym dopomóc. Wspomniany dokument dodaje: „Osobiste kierownictwo duchowe pozwoli przygotować prawdziwych apostołów, zdolnych do rozszerzenia nowej ewangelizacji na społeczeństwo świeckie. Aby w misji reewangelizacyjnej móc dotrzeć do rzeszy ochrzczonych, którzy oddalili się od Kościoła, koniecznie trzeba dobrze uformować tych, którzy pozostali blisko”40.

Należy więc odróżnić kierownictwo od spowiedzi, ale nie izolować. Dlaczego? Z tej racji, o jakiej była mowa wyżej, mianowicie że łaska, której udziela Bóg jest przyjmowana przez człowieka, że łaska domaga się odpowiedzi, a kierownictwo wydatnie może pomóc osobie w otwieraniu się na dar Boży. Co innego jest coś komuś ofiarować, a co innego pomagać mu dar przyjmować. Kościół, jak było powiedziane wyżej, spodziewa się wielkich owoców z praktyki autentycznego kierownictwa, które gdy jest dobrze przeżywane, pomaga przeżywać tak własne powołanie jak i stwarza lepsze warunki do pogłębionej praktyki spowiedzi. K. d. i spowiedź powinny się więc uzupełniać stając się szczególną pomocą w otwieraniu się osoby na Boga, bliźniego i na pełniejsze przeżywanie siebie.

Jan Paweł II w pomaganiu człowiekowi w przyjęciu darów Bożych wspomina także o środkach ludzkich, między innymi takie jak psychologia. Mówi: „Dobre przygotowanie psychologiczne z pewnością ułatwi kapłanowi poznanie tajników sumienia oraz dokonywanie rozróżnień (…) pomiędzy czynami prawdziwie „ludzkimi” (czyli takimi, za które ponosi się odpowiedzialność moralną) a czynami „człowieka”. Te ostatnie bywają uwarunkowane mechanizmami psychologicznymi41. Różne zablokowania emocjonalne mogą utrudniać, czy niekiedy wręcz uniemożliwiać, otwieranie się na łaskę Bożą. Trudności te nie są więc natury moralnej, ale będąc natury psychicznej dotykają poziomu duchowego. Dalej Papież uściśla: „Psychologiczny talent spowiednika może ułatwić wyznanie grzechów penitentom nieśmiałym, wstydliwym bądź małomównym. Wrażliwego i pełnego chrześcijańskiej miłości kapłana znamionuje intuicja, umiejętność wyprzedzania faktów i przywracania wewnętrznego spokoju”42.

Kierownictwo duchowe przeżywane w ciągłości formacyjnej z sakramentem pojednania, jak i cała formacja religijna, winno łączyć się z wychowaniem całego człowieka; nie tylko jego sfery duchowej, chociaż jest ona podstawowa w poruszanym przez nas temacie. Przytoczmy tutaj dwa cytaty zaczerpnięte z Magisterium Kościoła.

„Bez odpowiedniej formacji ludzkiej cała formacja kapłańska byłaby pozbawiona swego niezbędnego fundamentu” (PDV 43). I dalej w tym samym numerze Papież uściśla: „Nie tylko więc dla osiągnięcia właściwej i koniecznej dojrzałości oraz realizacji samego siebie, lecz również ze względu na podejmowaną posługę przyszli kapłani powinni rozwijać w sobie zespół ludzkich cech, bez których nie można kształtować osobowości zrównoważonych, silnych i wolnych, zdolnych dźwigać ciężary duszpasterskiej odpowiedzialności. Potrzebne więc jest wychowanie do umiłowania prawdy, do prawości i rzetelności, do szacunku wobec każdej osoby, do poczucia sprawiedliwości, do wierności danemu słowu, do prawdziwego współczucia, do konsekwentnego postępowania, a zwłaszcza do zrównoważonego sądu i zachowania”.

Wymienione cechy wchodzą zapewne w cele kierownictwa, ale i dotyczą przeżywania sakramentu pokuty i pojednania, jak i formacji samego sumienia kapłana czy osoby konsekrowanej.

Gdzie indziej pisze Ojciec święty: „Formacja, aby była pełna, musi obejmować wszystkie dziedziny życia chrześcijańskiego i konsekrowanego. Należy zatem zaplanować formację osobową, kulturową, duchową i duszpasterską, dążąc wszelkimi środkami do harmonijnego połączenia różnych aspektów” (VC 65).

Chciałbym rozważyć tutaj trzy elementy; kierownictwo, spowiedź i formację sumienia w aspekcie nurtu dynamicznego i formacyjnego. Chcę postawić niejako tezę, że kierownictwo duchowe docelowo (nie negując innych jego wartości drugorzędnych) powinno doprowadzić człowieka do dojrzałego rozumienia i praktykowania sakramentu pokuty i pojednania, ten zaś sakrament, ponieważ poprzedza Eucharystię, ma pogłębić jej przeżywanie, a Eucharystia ma doprowadzić osobę do życia służbą na wzór Jezusa Chrystusa. Eucharystia jest szkołą służby na wzór naszego Zbawiciela, to znaczy życia miłością ofiarniczą.

Proces dochodzenia do życia według logiki miłości oblacyjnej na wzór Jezusa Chrystusa i dzięki Jego łasce („Jak Ja was umiłowałem”), zakłada wiele czynników, które osoba winna zrozumieć, przyjąć i wreszcie nimi codziennie żyć. W jaki sposób proces ten można by przedstawić?

Wiadomo, że nie ma szczęścia bez zapomnienia o sobie. Warunkiem rozwoju siebie jako osoby jest odejście od tego, co naturalnie przynosi mi przyjemność. Św. Jan wyraża tę prawdę: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24). Nurt kierownictwa, który przygotowuje osobę na spotkanie z Bogiem, którego szczyt dokonuje się w spowiedzi i Eucharystii, objawi prawdziwość tej pracy formacyjnej w zdolności do życia według logiki miłości służebnej na wzór Chrystusa. W wymiarze formacyjnym chcę za o. S. Decloux SJ43 uwypuklić trzy punkty centralne: teologalny, sakramentalny i konsekracyjny. Podejście takie, ufam, pomoże nam w refleksji nad naszym drugim tematem, jakim zajmiemy się jutro, a mianowicie kształtowaniem sumienia w życiu zakonnym na poszczególnych etapach formacji.

Niemniej trud formowania, a szczególnie kierownictwo duchowe, zatraci swój najgłębszy wymiar, jeżeli przestanie ściśle wiązać się z wymiarem sakramentalnym, z wymiarem łaski, bez której każdy wysiłek ludzki jest nieskuteczny (J 15,5). Ten wymiar noszą w sobie sakramenty; my zwracamy uwagę przede wszystkim na sakrament spowiedzi. Niemniej dar łaski zakłada przygotowywanie człowieka na przyjęcie go. Zajmuje ono bardzo ważne miejsce w k. d. Nigdy nie zrozumiemy do końca tajemnicy, jaka istnieje pomiędzy wolnością człowieka, a działaniem Boga, który nieskończenie ją szanuje. Jej kształtowanie jednak dokonuje się bardziej na poziomie kierownictwa.

ELEMENT TEOLOGALNY

Kierownictwo duchowe jeśli ma doprowadzać człowieka do autentycznego spotkania z Bogiem, to (dobrze byłoby, gdyby w ten proces został włączony sakrament spowiedzi, sprawowany oczywiście nie koniecznie przez tę samą osobę, która prowadzi k. d.) rozwija w człowieku teologalny wymiar jego życia. Nie można wątpić, że sercem życia konsekrowanego, sercem całej formacji, jest przede wszystkim otwarcie się człowieka na Boga, życie Nim. Ktoś, kto przychodzi do postulatu, nowicjatu, ma przede wszystkim jedno pragnienie – oddać się Bogu. Gdyby tak nie było, z pewnością znalazłyby się inne drzwi, do których mógłby zapukać. Ale pragnienie to, jak pokazuje doświadczenie, nie jest czyste na poziomie motywacyjnym. Trzeba młodemu człowiekowi pomóc oczyścić świat jego motywacji, dla których wstępuje na drogę życia zakonnego. Świat motywacji przecież, jak pokazują liczne badania powołanych, dotyka wymiaru tak ludzkiego, jak i duchowego. K. d. bardziej dotyczyłoby tego pierwszego, sakrament spowiedzi, choć nie może pomijać tamtego, tego drugiego, moralnego.

Spójrzmy obecnie na etapy formacyjne, przez które przechodzą młodzi powołani, i związane z nimi problemy, by zastanowić się, jak wspomagać ich poprzez k. d. i spowiedź.

Początkowa wielkoduszność

Wielkoduszność leży u początków powołania. Bez niej praktycznie niemożliwe jest wejście na drogę powołania zakonnego. Ale wiadomo, że jest ona niedojrzała i musi być niedojrzała. W wielkoduszności mimo wszystko akcent u młodego człowieka jest położony na siebie, na swoje pragnienia, wizje, plany. Życie zakonne więc w tym kontekście może być kojarzone głównie z dokonaniem czegoś wielkiego, co jednak nie jest autentyczną służbą realizowaną w duchu Ewangelii, ale jest bardziej szukaniem siebie i osobistego ubogacenia.

Doświadczenie słabości

Wiadomo, że chrześcijaństwo zna ludzką słabość. Umie podejść do każdej słabości wzywając Boga pełnego miłości miłosiernej. Ale słabość można źle przeżywać. Główną motywacją na przykład wstąpienia, może być chęć wynagrodzenia Bogu za swoje grzechy. Pierwszorzędnym celem życia zakonnego nie jest ekspiacja. Tego nie rozwijam dłużej, gdyż ufam, że jest to jasne dla zebranych, co nie znaczy, że element wynagrodzenia może być zupełnie pominięty w motywacji powołaniowej.

Przeżycie słabości może też łączyć się z poszukiwaniem pewnego zabezpieczenia w życiu konsekrowanym, spokoju, z B., z innymi ze sobą, może być ucieczką od „złego” świata. Bóg w takiej optyce nie może być przeżywany jako Bóg prawdziwy, ale jako bożek, który jest na usługach człowieka, dając bezpieczeństwo, pocieszenie i nie wzywając do ryzyka wiary, jakie zakłada głoszenie Ewangelii.

Szukanie perfekcjonizmu

Może też pojawić się w zestawie niedojrzałych motywacji zbyt duże nastawienie na realizację obowiązku w życiu zakonnym, szukanie doskonałości itd., co może wynikać z poczucia winy i wewnętrznej niepewności. W takim wypadku realizacja relacji osobowej i osobistej osoby powołanej z Panem Bogiem zostanie usunięta na dalszy plan.

Jakie powołanie?

Nie ma ludzi, którzy żyliby czystymi motywacjami, każdy z nas jest niedojrzały, a szczególnie na początku życia zakonnego. Ważne jest jednak, by dobrze ustawiać istotę powołania zakonnego. Obecnie jest rzeczą bardzo ważną, by czuwać nad oczyszczaniem racji wstąpienia na drogę konsekracji. Aspektowi teologlanemu trzeba zarezerwować takie miejsce, jakiego domaga się realizacja tego Bożego wezwania, jakim jest powołanie zakonne (i kapłańskie), w którym Bóg musi stać na miejscu Jemu właściwym.

Powołanie nie jest po to, by poderwać młodego człowieka do realizowania wielkich rzeczy, ale by odnaleźć Boga także w niepozorności, małości i cichości. To nie wypełnianie obowiązków jest pierwszorzędne w realizacji powołania, nie urzeczywistnianie jakiegoś planu, który dałby powołanemu spokój i satysfakcję, lecz ważne jest najpierw spotkanie z Bogiem, które zakłada odejście od siebie, zapomnienie o sobie. W życiu zakonnym nie chodzi nawet o nastawienie się na realizację doskonałości, ale o osobiste otwarcie się na spotkanie z Bogiem w Chrystusie i pełne zanurzenie się w Nim.

Powołanie zakonne wymaga, szczególnie dzisiaj, wystawienia się na ryzyko, odejścia od swoich zabezpieczeń, nawet od własnej doskonałości, od swych zamierzeń, by skupić się na Bogu i by On zajął pierwsze miejsce w sercu zakonnika/cy. Umiłowanie stylu życia i postępowania Jezusa Chrystusa jest pierwszą racją naszej konsekracji. Życie zakonne, to spotkanie, w którym odkrywamy, że On pierwszy nas ukochał, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami i że to ukochanie czyni nas zdolnymi do miłości na wzór Jezusa. To ta miłość, realizacja tej prawdy zintegruje całą osobowość człowieka powołanego.

W wyżej wyliczonych zagadnieniach, wielkie zadanie mają tak kierownictwo duchowe jak i spowiedź, każde w swojej specyfice, ale zarazem we wspólnym uzupełnianiu się.

Jakich uczyć środków, by one mogły wspomagać formację zakonną, by opierała się ona niejako na dwu skrzydłach?

Wprowadzenie do modlitwy osobistej.

Nie wystarczy podkreślać znaczenie modlitwy wspólnotowej i liturgicznej, choć one mają swoje ważne miejsce w życiu osoby konsekrowanej. W praktykowaniu wytrwałym i systematycznym modlitwy osobistej człowiek najpierw doświadcza Boga, jako Boga objawiającego się w Osobie Jezusa Chrystusa

Wprowadzenie w lekturę Słowa Bożego.

Trzeba zacząć od czytania Ewangelii, by potem przejść do całego Pisma świętego. Należy pomóc wychowankowi zgłębić Słowo Boga w duchu smakowania, przebywania w nim. Nie chodzi najpierw o studium Pisma św. Studium jest ważne, ale jest drugorzędne w stosunku do osobistego przeżywania Boga kierującego swe Słowo do człowieka.

Nie zapomnijmy także o pewnym uzupełnieniu wykształcenia religijnego, gdyż mogą zdarzyć się w tym względzie u młodych nieraz wielkie braki. Bez jasno ustawionych pojęć religijnych nie ma na czym budować, jeśli chodzi o wychowanie.

Wyrobienie mądrego stosunku do świata.

Spójrzmy najpierw na to obecną cywilizację, która naznacza naszych młodych, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę.

Cywilizacja nasza ma wiele cech pozytywnych, tutaj chcemy jednak podkreślić te, które utrudniają przeżywanie formacji zakonnej. Najogólniej mówiąc można stwierdzić, że zbytnio koncentruje ona człowieka na sobie, przez co zubaża w nim zdolność otwarcia się na coś i kogoś poza nim i osłabia poczucie grzechu. Rodzi to postawy egoizmu i odchodzenia od prawdziwego życia, jakim jest sam Bóg. Zobaczmy zagadnienie bardziej szczegółowo.

a) Cywilizacja przewartościowuje wolność człowieka. Głosi niejako, że może on robić wszystko, co chce i czego pragnie będąc sam dla siebie jedynym i ostatecznym autorytetem. Ogłasza, że nie ma nad człowiekiem innego autorytetu niż on sam, więcej – być nie może.

b) Osoba schodzi z drogi mądrości na drogę rozbicia. Ta pierwsza jest zawsze złączona z uznaniem kogoś, kto może mi zwrócić uwagę, pokazać inny kierunek myślenia i działania, kto jest nade mną. Druga jest drogą pozoru, który subtelnie zwodzi człowieka odsuwając go od autentycznych wartości.

c) Doprowadza go do ucieczki od odpowiedzialności. Człowiek unika wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny, postępowanie, za swój styl życia i myślenia. Staje się coraz bardziej bezkrytyczny, bo nie ma po temu żadnego odnośnika.

d) Rodzi postawę samousprawiedliwienia.

e) To doprowadza do obniżenia kultury osobistej i wreszcie do wypaczenia sumienia.

f) Człowiek pełen niepokoju i zamieszania ucieka w styl życia naznaczony hedonizmem i superaktywnością. W ten sposób staje się niezdolny, by zatrzymać się, pomyśleć, krytycznie ocenić siebie i swoje postępowanie.

Kierownictwo duchowe i spowiedź

Kierownictwo duchowe i sakrament pokuty i pojednania mogą przysłużyć się do zdemaskowania myślenia, które jest oparte o styl antyewangeliczny, które deformując sposób życia i działania współczesnego człowieka, szczególnie młodego, wdziera się także w życie osób konsekrowanych. Życie nasze może stawać się coraz bardziej płytkie i niezdolne do dawania świadectwa o Chrystusie jako jedynym Zbawicielu świata i człowieka. Najważniejsze wartości, będące fundamentem konsekracji przestają normować codzienność powołanych. Łatwo tutaj o złe przeżywanie kryzysów i o porzucanie powołania.

CENTURM SAKRAMENTALNE

Centrum teologalne jest podstawowe dla formacji w ogóle i dla formacji realizowanej poprzez kierownictwo i spowiedź. Ale łączy się z nim drugi element fundamentalny, mianowicie element sakramentalny, czyli eklezjalny. Dziś jest czas wielkiej miłości Kościoła. Rozumienie Kościoła przez młode pokolenia jest bardzo ubogie, oparte nierzadko o wiadomości ze środków medialnych. Kościół jest redukowany do przeciętnej i staroświeckiej organizacji. Organizacji może ciekawej, ale nie rozumiejącej ani mentalności, ani potrzeb współczesnych ludzi. Tymczasem prawda jest taka; mianowicie że Kościół jest Tajemnicą, którą Bóg zadał człowiekowi, by ją stale odkrywał czerpiąc z niej siły do życia i postępowania, gdyż Kościół jest zwyczajną drogą zbawienia. Chrystusa działającego i żyjącego dla nas spotykamy w Kościele. Jawi się tutaj wielkie zadanie przekazania prawdziwej eklezjologii i nauczenia życia wspólnotowego, które stąd wynika. Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, a my Jego członkami, w Nim jesteśmy naprawdę osobami, w nim możemy w pełni żyć i dojść do tej pełni, jaką Ojciec zamierzył w swoim Synu dla nas. Kościół stwarza nam przeżycie prawdziwego Domu, przedsmaku nieba, w którym jesteśmy zjednoczeni w Panu Jezusie.

Potrzeba doświadczenia duchowego

W Kościele młody człowiek ma okazję zrozumienia, ukierunkowania i zintegrowania swego doświadczenia duchowego. Nie grozi mu subiektywizm, gdyż ma pomocnych mu ludzi i mamy nadzieję, że prowadzi nas Duch św. Osoba Jezusa Chrystusa jest dla nas wskaźnikiem, jak przeżywać poruszenia wewnętrzne, jak powinny wyglądać i do czego zmierzać. Chrystus wszystko koncentrował na woli Ojca, która zakładała dystans do tego, co ludzkie i jako ludzkie winno być poddane realizacji planów Boga.

Wychowanie poprzez Sakramenty

Kościół, jak powiedzieliśmy, to nie najpierw struktury, ale to przede wszystkim Tajemnica Boga działającego nadal w Chrystusie dla naszego zbawienia. Stąd sakramenty pokazują najbardziej tę prawdę, a w szczególności trzeba podkreślić tutaj sakrament spowiedzi i Eucharystii. Sobór Watykański II przypomina nam, że życie zakonne powinno być rozumiane jako przedłużenie łaski Chrztu św. Poprzez ten sakrament w sercu człowieka zostało zapisane powołanie do świętości. Powołani do zakonów mają to powołanie przeżyć najgłębiej i najpełniej. Sakrament pokuty odnawia i pogłębia w nas życie otrzymane na Chrzcie św., to samo czyni Sakrament Ołtarza.

Eucharystia

Eucharystia jest ogniskiem życia zakonnego. Ważna jest tutaj wychowanie osoby powołanej do zażyłości z Jezusem i przeżywanie każdej Mszy świętej jej jako szkoły, w której uczymy się postawy miłości na wzór Jezusa i otrzymujemy w tym sakramencie siły, by żyć nią na co dzień. Warto zacytować w tym miejscu kilka myśli z wspomnianego dokumentu Kongregacji do Spraw Duchowieństwa:

„Trzeba dbać z jednej strony o „godne, świadome i owocne” uczestnictwo w liturgii, z drugiej zaś zapraszać i doprowadzać wiernych „do ofiarowania razem z Chrystusem samych siebie, swojej pracy i wszystkich rzeczy stworzonych. Dlatego Eucharystia przedstawia się jako źródło i szczyt całej ewangelizacji”44.

Nie damy rady świadczyć o Panu Jezusie w obecnym świecie, gdy nie będziemy czerpać z tego źródła mocy, rozumiejąc możliwie najgłębiej, jak ważna jest dla nas ta Krynica życia. Coraz częściej zdarza się, że osoby konsekrowane, kapłani opuszczają Eucharystię, gdyż nie wystarcza im na nią czasu.

„Eucharystia jest szczytem całego życia chrześcijańskiego. Jest nim dlatego, że żadna społeczność chrześcijańska nie da się wytworzyć, jeżeli nie ma korzenia i podstawy w sprawowaniu Najświętszej Eucharystii, inne zaś „sakramenty, tak jak wszystkie kościelne posługi i działa apostolstwa, wiążą się ze Świętą Eucharystią i do nie zmierzają”45.

Jeśli pragniemy przeżywać autentycznie życie wspólnotowe, a w nim konkretnie spotykamy Tajemnicę Kościoła, to nie będzie to możliwe znowu, bez czerpania z Eucharystii. Bez Niej życie zakonne, wspólnotowe, stanie się puste, a nasze pragnienia skoncentrują się na szukaniu przyjemności w byciu razem, nie zaś na tworzeniu „społeczności chrześcijańskiej”, która żyje dla Królestwa Bożego. Tylko w pełnej realizacji tego podstawowego celu, życie wspólnotowe przyniesie autentyczne szczęście osobom konsekrowanym. Ile w nas jest tendencji szukania nas samych w życiu wspólnotowym?

Trzeci cytat uściśla raz jeszcze rolę Eucharystii: „Odrodzenie życia chrześcijańskiego w każdym Kościele partykularnym i w każdej wspólnocie w dużej mierze zależy od odkrycia wielkiego daru Eucharystii, od ducha wiary i adoracji”46.

Jej moc nie jest niejako automatyczna; łączy się w odpowiedzią osoby konsekrowanej poprzez wiarę i adorację. Wiara dotyczy zawierzenia, zaufania, wydania się Bogu. On wie, On zna kierunek, On prowadzi, gdyż jest Panem – mamy zawierzyć.

Adoracja, to postawa pogłębiająca to zawierzenie. Jest to codzienne doświadczanie wielkości Boga w „bezsilności” Eucharystii i rozumienie, krok po kroku, jakości mocy, jaka z Niej płynie. Adoracja jest szkołą mocy chrześcijan47.

Spowiedź

Spowiedź ponawia łaskę, od jakiej odchodzimy na skutek naszej słabości i grzechów. Wychowanie młodych do dobrego przeżywania tego sakramentu jest wielkim wymogiem chwili. Bez dobrego jej przeżywania nie będzie dojrzałego podejścia do własnych braków, nie będzie zdrowia, radości serca, a z konieczności zostanie położony zbyt silny akcent na wychowanie w oparciu o psychologię i różne jej techniki, jakie ona może proponować. Nie chcę przez to powiedzieć, że pomoce te nie mają sensu, ale że muszą one być włączone we wzrost, jaki daje łaska Boża płynąca z sakramentów.

„Bezwarunkowym duszpasterskim wymogiem nowej ewangelizacji jest przybliżanie wiernych do sakramentu pokuty, który „toruje drogę każdemu, nawet wówczas, gdy ciążą nad nim wielkie winy. W sakramencie tym każdy człowiek może w sposób szczególny doświadczyć miłosierdzia, czyli tej miłości, która jest potężniejsza niż grzech”48.

CENTRUM KONSEKRACJI

I wreszcie trzecie centrum, które naznacza życie konsekrowane i prowadzi do pełni powołanego, to centrum konsekracji. Co warto by tutaj podkreślić?

Unikać dwuznaczności

We formacji nie należy podkreślać najpierw wymiaru „poświęcania się dla Boga” osoby wstępującej. Przez takie podejście mimo wszystko koncentrujemy człowieka na sobie. Jest prawdą, że człowiek wstępując poświęca się, rezygnuje z czegoś itd., ale nie to jest najważniejsze. Podstawowe jest to, że Bóg pochylił się nade mną i powołał mnie. Jest to racja do zadziwienia, że ja ani lepszy, ani bardziej doskonały, zostałem powołany przez Niego. Takie podejście ma wiele plusów formacyjnych. Między innymi podkreśli się wyraźniej znaczenie wytrwałości w realizacji powołania i odpowiedzialności za nie. Bóg powołuje, ja mam odpowiadać wytrwale i systematycznie i odpowiedzialnie na Jego wezwanie.

Bóg wybrał, stąd konsekrował i wyłączył mnie z tego, co świeckie, by mnie oddać sobie. Pojęcie bycia konsekrowanym jest bardzo zasadnicze w formowaniu młodych osób. One nie „są z tego świata”. Właśnie z tej racji świat ma nas nienawidzić. Konsekracja wprowadza nas w klimat walki duchowej, która robi wszystko, by Bóg jako dobry Ojciec był znany i przyjęty przez każdego człowieka. To winno być pasją ludzi powołanych do specjalnej misji w Kościele, jaką jest ich konsekracja. Do przeżywania konsekracji, o czym jeszcze powiemy przy formacji sumienia, potrzeba ludzi wewnętrznie dojrzałych i silnych.

Tutaj zasadza się rzeczywistość trzech ślubów: czystości, ubóstwa, i posłuszeństwa.

CZYSTOŚĆ

O trzech ślubach powiemy bardzo krótko, podając niejako hasła do rozważenia. W materii czystości duże znaczenie ma formacja sfery uczuciowej. Samotność osoby powołanej jest trudna, szczególnie dla młodych, a głód akceptacji ze strony drugich i szukanie psychicznego ciepła mogą pojawiać się u nich często i być dla nich wielkim ciężarem. Młodzi przed wstąpieniem, rzadko mają okazję uczenia się życia w samotności. Zwróćmy uwagę na nie które współczesne tendencje, które osłabiają zdolności dobrego przeżywania czystości: zbytni akcent na używanie, na wygodę, przesadne podkreślanie sfery ciała itp. stwarzają znaczną trudność w praktykowaniu rozumienia najgłębszego wymiaru ślubu czystości.

Należy wychowywać do pozytywnego spojrzenia na czystość konsekrowaną. Czystość to warunek wolności serca, to coś więcej niż zachowanie VI i IX przykazania. Przy tym trzeba podkreślać w zachowaniu czystości niezastąpioną rolę modlitwy, spowiedzi i kierownictwa, szczerości, Eucharystii i Słowa Bożego.

Osoba Jezusa jako Oblubieńca.

Miłość do Niego winna być konkretna, codzienna, żywa, złączona ze wspólnotą. Momenty trudne, które przyjść muszą na drodze celibatu, będą wtedy bardziej naznaczone Jego obecnością i poczuciem, że nie pozostajemy sami. Do tego tematu powrócimy jutro, gdy będzie mowa o formacji sumienia.

UBÓSTWO

Pragnienie życia ubóstwem u młodych jest wielkie, ale naznaczone jest ono brakiem spójności. Głównie chodzi o to, że młodzi często lubią bardziej dyskutować o ubóstwie niż je rzeczywiście praktykować. Styl życia naznaczony wygodą, szukanie różnych sposobów odpoczywania, częste i drogie podróże, często zaprzeczają głoszonym twierdzeniom. Trzeba uwierzyć na co dzień w błogosławieństwo płynące z praktykowania ubóstwa. Bez realnego praktykowania ubóstwa człowiek nie może mieć wolnego serca, by być z Jezusem i by Go kochać, jak Chrystus jest tego godzien.

Niespójny świat

Powróćmy jeszcze raz w temacie ubóstwa do tendencji cywilizacyjnych, które utrudniają praktykę ubóstwa. W tej cywilizacji znaczy te, kto posiada, kto dużo konsumuje. Być kimś, to posiadać. Życie ubogie nie jest więc łatwe, gdyż powołani muszą iść niejako pod prąd tej cywilizacji. Stąd tak wielkie znaczenie ma formowanie do wolności od materii i uczenie mądrego używania jej, a zarazem ukazywanie młodym prawdziwej wartości osoby ludzkiej, która zanurzona jest w fakcie bycia stworzoną przez Boga.

Jezus był ubogi i to skrajnie, wytyczył nam tym samym drogę. Kontemplacja życia Jezusa ubogiego, staje się obecnie bardzo ważna dla przeżywania ubóstwa. Pan żył ubogo, nie miał gdzie głowy skłonić, umarł jako skazaniec. Wezwanie, „Sprzedaj wszystko, co masz”, staje się wezwaniem bardzo trudnym i koniecznie prowadzącym do życia nauką o wyrzeczeniu wewnętrznym i zewnętrznym.

POSŁUSZEŃSTWO

W świecie, który podkreśla przesadnie prawa człowieka i jego nieograniczoną wolność ślub posłuszeństwa staje się trudnym wezwaniem. Przykład życia Jezusa także w tym względzie musi leżeć u fundamentów pracy formacyjnej. Należy więc wprowadzać młodego człowieka w tajemnicę synowskiego bycia Jezusa z Ojcem w pełnieniu Jego woli. „Pokarmem moim jest pełnić wolę Ojca”. Posłuszeństwo dla Jezusa było środkiem prowadzącym do prawdziwej wolności wewnętrznej. Wyzwala ono osobę konsekrowaną z jej namiętności, pustych pragnień, nieuporządkowanych uczuć, z egocentryzmu.

Cywilizacja współczesna koncentrując człowieka na sobie i podkreślając przesadnie używanie wolności, a gubi znaczenie mądrości, bez której wolność prowadzi do rozbicia. Jezus uczy nas posłuszeństwa przez to, co wycierpiał, jak mówi list do Hebrajczyków. Posłuszeństwo nie jest możliwe bez przyjęcia ofiary z własnych planów, które często są nam drogie.

Kierownictwo duchowe i spowiedź, to dwie drogi prowadzące do uległości wobec Ducha św., uległości wobec poruszeń wewnętrznych. Pomaga w tym łaska Pana uzyskana w spowiedzi, ale też pomagają w tym ludzie, kierownicy duchowi, którzy mają autorytet, płynący z mocy Jezusa i z ustanowienia Kościoła. Nie wystarczy mieć natchnienia, trzeba je także rozeznawać. A gdy się mylimy, trzeba nam przebaczenia i mocy miłosierdzia Pana, jakie płynie poprzez Kościół z sakramentów Jezusa Chrystusa.

Rola kierownictwa duchowego

Kierownictwo ma najpierw pomóc człowiekowi zrozumieć kim w swej najgłębszej istocie jest. Ma pomóc mu zrozumieć jego wspaniałość, małość, słabość i grzech. Bez zrozumienia nie może być mowy o autentycznej pracy nad sobą. W życiu wewnętrznym należy unikać woluntaryzmu, a włączać w pracę nad sobą wolę. Ćwiczenie woli zakłada zawsze rozumiane i najszerzej rozumiane poznanie siebie. Bez niego będą jedynie zrywy, próby pełne wysiłku, ale prowadzące ostatecznie do zniechęcenia.

„Obym poznał Ciebie, obym poznał siebie, Boże”. W kierownictwie ważna jest pełna, chrześcijańska, oparta na dobrym rozumieniu Biblii, antropologia.

Trzeba odróżniać walkę duchową od psychicznej, w tej ostatniej, którą prowadzimy najczęściej, często nie zdając sobie z tego sprawy, chodzi najpierw o wewnętrzny stan człowieka. Walka duchowa dotyczy decyzji, w której celem jest Bóg i Jego chwała. Bóg jest Bogiem Miłości, która nie liczy niczego i wydaje się za nas w Chrystusie. „Tak Bóg umiłował świat…” Miłość ta jest silniejsza od największego nawet grzechu.

Ku postawie miłości na wzór Jezusa

Kończąc trzeba stwierdzić, że kierownictwo duchowe i spowiedź mają doprowadzić człowieka do tego, czym żył sam Pan Jezus, który „nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć”. Jest to postawa, która najbardziej charakteryzuje naszego Zbawiciela, ale zarazem, która jest najtrudniejsza dla człowieka, naznaczonego pychą. Służba, to pokora, czyli prawda, że człowiek jest w pełni człowiekiem, gdy jest otwarty na innych, a ostatecznie na samego Boga. Miarą tego otwarcia jest sam Chrystus, który przyjął z miłości do nas Krzyż. Jezus był otwarty całe swe życie na swego Ojca, czynił tylko to, „co Jemu się podobało”. Dla osób konsekrowanych Osoba Chrystusa jest ostateczną miarą stylu ich życia. Do tego także powrócimy przy omawianiu formacji sumienia. Jest to zadanie trudne szczególnie dzisiaj, ale bez jego realizacji Kościół i życie zakonne przestaną być solą ziemi i zaczynem prawdziwego człowieczeństwa, który mamy w Jezusie z Nazaretu.


39. Kongregacja do Spraw Duchowieństwa, „Kapłan głosiciel Słowa, szafarz Sakramentów i przewodnik wspólnoty w drodze do trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa”, Pallottinum 1999, s. 27.

40. Tamże.

41. Pan Paweł II, Przemówienie do członków Penitencjarii Apostolskiej, „Osservatore Romano” (wydanie polskie), 5-6/1993, s. 44.

42. Tamże.

43. Formation a la vie religieuse, w: Vie consacre, n. 1-2, Bruxelles 1988.

44. Tamże, s. 24.

45. Tamże.

46. Tamże, s. 24.

47. Warto tutaj wspomnieć o książce-świadectwie dotyczącej znaczenia adoracji: Dorota Szczerba, Wielka cisza. tajemnica adoracji, Kraków, Wydawnictwo „M”, 2000.

48. Kongregacja do Spraw Duchowieństwa, dz. cyt. s. 26