S. Krystyna Dębowska, franciszkanka od cierpiących
Z pewnością sam temat wystąpienia nie wymaga wyjaśnień. Pragnę tylko zauważyć, że ani ramy czasowe, ani stan badań nie dają możliwości ukazania go tak, jak należałoby się spodziewać. Będzie to zatem próba przybliżenia niektórych faktów i procesów, które narzuca obserwacja i które ujawniają się podczas wielu spotkań przedstawicieli życia konsekrowanego w ramach Konferencji Przełożonych Wyższych poszczególnych krajów, innych sesji międzyzakonnych, a także spotkań międzynarodowych Europy Środkowowschodniej i w świetle dostępnych lektur.
Jako przygotowanie do synodu o życiu konsekrowanym w Rzymie Konsulta Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce zorganizowała w roku 1993 w Warszawie spotkanie sióstr przedstawicielek z krajów, w których panował komunizm, by wymienić doświadczenia, dokonać rozrachunku z przeszłością i ożywić nadzieję odnowy wobec zadań na przyszłość. Przybyło wtedy do Warszawy 31 delegatek z 12 krajów. Uczestniczki spotkania postanowiły kontynuować tego rodzaju sesje refleksyjno-modlitewne i organizowano je kolejno, co dwa lata: w Bratysławie – w 1995, w Pradze – w 1997 i w Budapeszcie – w 1999 roku. W trzech ostatnich zjazdach brało udział również kilku zakonników z krajów, w których były spotkania. Wymieniano wówczas doświadczenie losów i problemów zgromadzeń zakonnych w tej części Europy. Był to czas organizowania się tam Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonnych.
Chciałabym zastrzec się i usprawiedliwić, że prezentowane tu refleksje nawiązują jednak najczęściej do sytuacji życia konsekrowanego w Polsce.
Podejmując niniejszy temat, skoncentruję uwagę na następujących zagadnieniach: najpierw na doświadczeniach osób konsekrowanych w latach reżimu komunistycznego i zaraz po jego upadku, a następnie na problemach, z którymi zmagają się zakony i zgromadzenia dziś, a które wynikają z nowych uwarunkowań historycznych, wreszcie na współczesnych wyzwaniach wobec osób konsekrowanych w tej części Europy.
I. Sytuacja osób konsekrowanych w latach reżimu komunistycznego i po jego upadku
Losy zakonów w byłym bloku komunistycznym są już na ogół znane. Przypomnijmy zatem tylko niektóre fakty i problemy, nie sposób bowiem w naszym dziś nie uwzględniać korzeni wielu problemów tkwiących w tej niedalekiej przeszłości.
Wiadomo, że komunizm w całym bloku walczył z Kościołem i dążył do zniszczenia religii w imię wyzwolenia człowieka. Wszystkie kraje przeżyły programową ateizację całego społeczeństwa i długie lata ograniczania i łamania praw człowieka, szczególnie prawa do wolności religijnej.
Te same formy walki z Kościołem i zakonami, będącymi jego cząstką, miały w poszczególnych krajach różne uwarunkowania historyczne, stosowano je więc z większą lub mniejszą brutalnością i wyrafinowaniem. Stąd pochodzą podobieństwa i różnice między sytuacją zakonów w poszczególnych krajach. Daje się zauważyć, że Kościołowi łatwiej było bronić się tam, gdzie społeczeństwo było mniej zróżnicowane pod względem wyznaniowym.
Na losach zgromadzeń w tym okresie zaważyły głównie decyzje władz komunistycznych z lat 1948-1954. Na przykład w Słowenii komuniści zaatakowali zakony już w pierwszych latach po wojnie, na Węgrzech atak na zakony nastąpił w czasach procesu kard. Mindszentyego, 1948-1949, w byłej Czechosłowacji w kwietniu 1950 roku w ciągu jednego dnia policja wtargnęła do klasztorów męskich, a w sierpniu tegoż roku do wszystkich domów zakonnych żeńskich. Wszystkie siostry deportowano do miejsc przymusowych prac do Czech i na Morawy.
Podobnie w innych krajach życie zakonne zdelegalizowano. Polska i Jugosławia stanowiły wyjątek. U nas upaństwowienia dzieł zgromadzeń dokonywano etapami, począwszy od roku 1949 – po czterech latach odbudowy ze zniszczeń wojennych budynków zgromadzeń i po uruchomieniu wielu dzieł. W pierwszej kolejności usuwano siostry z placówek wychowawczych i ze szkół, pozbawiając je wpływu na dzieci i młodzież. Oferowano siostrom pracę w zakładach dla dzieci specjalnej troski. Następnie wyrzucono siostry ze szpitali i innych dzieł dobroczynnych. Obozy pracy dla sióstr, stworzone wcześniej na Węgrzech i w Czechosłowacji, zorganizowano w Polsce w roku 1954 i ograniczono się do wywiezienia ponad 1500 sióstr z terenu Śląska, który uczyniono jakby poligonem doświadczalnym walki z Kościołem. Większość zakonnic ze Śląska przewieziono do pięciu miejscowości w województwach południowej i centralnej Polski. W rozciągnięciu metod walki ze zgromadzeniami, planowanej w całym kraju, przeszkodził przewrót październikowy w Polsce w 1956 roku.
Zakony pozbawiono możności oddawania się tym rodzajom prac, które podejmowały wcześniej zgodnie ze swym powołaniem. Wywłaszczono je z nieodzownych środków egzystencji i apostolskiej działalności. W Polsce w roku 1952 zniesiono małe seminaria, skąd męskie zgromadzenia czerpały w znacznej mierze zakonne powołania. Niejednokrotnie przy tej okazji ulegały konfiskacie seminaryjne dobra ruchome i nieruchome, a niekiedy nawet i domy zakonne.
Likwidowano organizacje kościelne, wydawnictwa i czasopisma publikowane przez zakony. Usiłowano rozbijać Kościół przez sfingowane oskarżenia i pokazowe procesy nie tylko zakonników, ale i księży diecezjalnych, a także biskupów. Tworzono wśród duchowieństwa ugrupowania sprzyjające władzy ludowej, takie jak „księża patrioci”, „księża obrońcy pokoju” czy też księża współpracujący z PAX-em bądź upaństwowionym Caritasem. W 1950 roku ustanowiono przymusowy zarząd państwowy nad kościelną organizacją Caritas. Zobowiązywano kościelne osoby prawne do prowadzenia ksiąg rachunkowych i księgi inwentarzowej.
Szykany władz wobec sióstr wyrażały się w zakazie przyjmowania kandydatek do nowicjatów. Wyjątek stanowiła w tym Polska i Jugosławia, w pewnym stopniu także Węgry i NRD. Siostry pozbawiono możliwości kształcenia się w szkołach państwowych. Niekiedy mogły z nich korzystać, ale pod warunkiem zdjęcia habitu. W wielu krajach obowiązywał zakaz noszenia habitu. Utrudniano kontakty sióstr z ich domami i władzami za granicą, w niektórych krajach zakaz ten obowiązywał stale, w innych – okresowo. Przeprowadzano w domach zakonnych rewizje, namawiano siostry do współpracy ze służbą bezpieczeństwa. Obciążano domy zakonne wysokimi podatkami, czynszami i grzywną. Uniemożliwiano korzystanie z ubezpieczeń społecznych.
Siostry z byłych republik Związku Sowieckiego pod byle pretekstem skazywano na więzienia i łagry w głębi Rosji. Przykładem może być obecna wśród nas siostra z Litwy, skazana na przebywanie w łagrach za przepisywanie kroniki Kościoła w swym kraju.
W Polsce Ludowej represjonowanych było blisko 1000 księży, w tym wielu zakonnych. Władze bezpieczeństwa zamordowały 48 kapłanów i 25 sióstr zakonnych. Od sierpnia 1949 roku wszyscy duchowni diecezjalni i zakonni mieli założone przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego teczki ewidencji operacyjnej księży, zwane TEOK-ami. Zawartość teczek była systematycznie uzupełniana, aż do śmierci księdza, wiadomościami zdobytymi przez pracę agentów, a także drogą podsłuchów telefonicznych i kontrolowania korespondencji.
Całość polityki tzw. władzy ludowej wobec zakonów w naszym kraju kard. Stefan Wyszyński w jednym z listów pasterskich określił jako „huragan bezprawia”, który przeszedł przez Polskę. Huragan ten w pozostałych krajach bloku komunistycznego spowodował w życiu zakonnym jeszcze większe szkody niż w Polsce. Trzeba stwierdzić, że działania reżimowe spowodowały pewne przemiany w życiu zgromadzeń zakonnych.
W wielu krajach pozbawiono osoby zakonne wszelkiej działalności społecznej, gdyż izolowano je w obozach pracy przymusowej, gdzie zatrudniano je na polach, w fabrykach lub wewnątrz samych obozów. W innych krajach, chodząc po świecku, a więc w konspiracji, podjęły one pracę w rzemiośle lub przy rodzinach. W byłych republikach Związku Radzieckiego pojedyncze siostry pomagały w pracy duszpasterskiej kapłanów: prowadziły katechizację w bardzo trudnych, konspiracyjnych warunkach, bez podręczników i książek, korzystając często z materiałów przepisywanych ręcznie.
Jedynie w Polsce siostry i zakonnicy, tracąc własne dzieła, przeszli masowo do pracy w parafiach. Księża zakonni obejmowali opiekę nad parafiami na terenie tzw. Ziem Odzyskanych, włączając się we wszystkie formy działalności duszpasterskiej. Siostry zaś podejmowały prace w parafiach w całym kraju, jako katechetki, organistki, zakrystianki, opiekunki chorych z ramienia parafii, lub prace gospodarcze w kuriach, domach biskupów i księży emerytów, w seminariach duchownych, a także w klasztorach męskich.
W tym samym czasie, obok przemian w działalności, spostrzegamy także przemiany w postawie sióstr. Podkreślano, że cierpienie wyzwalało nowe energie, pomagało w większym zbliżeniu między zgromadzeniami i wyznaniami religijnymi. Siostry, pozbawione struktur organizacyjnych pomocnych w życiu, umacniały się w tym, co istotne.
W Polsce spostrzegamy pewne wzbogacenie rodzin zakonnych o wartości, wynikające ze wspólnego frontu obrony przed zagrożeniami, jakie niósł reżim komunistyczny. Nastąpiło wzmocnienie więzi zgromadzeń z Kościołem lokalnym, Ojczyzną, między sobą, tworzyła się większa otwartość i solidarność z ludźmi. Miały na to wpływ zarówno zainteresowanie Kościoła, okazywane zgromadzeniom żeńskim po upaństwowieniu ich dzieł statutowych, jak i współpraca międzyzakonna. Stworzono w tym celu takie struktury organizacyjne, jak: Wydział Spraw Zakonnych przy Sekretariacie Prymasa Polski, Konsulta Wyższych Przełożonych, referentki diecezjalne.
Trzeba podkreślić, że poważne znaczenie dla postaw osób konsekrowanych w tym okresie miało uporządkowanie ich prawodawstwa partykularnego w związku z odnową soborową.
Innym czynnikiem integrującym zgromadzenia zakonne było solidarne włączenie się osób konsekrowanych w przeżywanie wielkich wydarzeń w Kościele, takich jak: Sobór, podczas trwania którego podejmowano w zgromadzeniach nie tylko modlitwę, ale i tzw. czyny soborowe; obchody Millennium Chrztu Polski; wybór kardynała Karola Wojtyły na Papieża; także kolejne zrywy wolnościowe w Ojczyźnie w roku 1956, 1970, 1976 i 1980.
W tym czasie, obok zjawisk pozytywnych, miały miejsce także negatywne. W życiu wielu osób konsekrowanych nastąpiło swoiste zranienie, osłabienie ich życia duchowego, pewna deformacja sumienia i uleganie wpływom środowiska. Nastąpiło także swoiste rozchwianie się etosu pracy, które objęło dużą część społeczeństwa.
Innym zjawiskiem w komunizmie, które nie pozostało bez wpływu na osoby konsekrowane, była dewaluacja słowa. Język nie służył komunikacji i porozumieniu między ludźmi, ale przez dziesięciolecia był wprzęgnięty w służbę kłamstwa i budowanie iluzji. Manipulowano informacją. Służyła temu także wszechobecna cenzura. Dlatego też bardzo trudno dziś o dialog w różnych środowiskach, nawet kościelnych, w tych krajach. Doświadczenie dialogu jest nam obce, mówił ze smutkiem o. Jakob Vanai – prowincjał franciszkanów i jednocześnie Przewodniczący Konferencji Zakonów Męskich w Budapeszcie w roku 1999.
Długie lata prześladowań, różnego rodzaju szykan ze strony władz państwowych, atmosfera kłamstwa i stałego zagrożenia utrwaliła w osobach zakonnych czujność, nieufność, u niektórych wręcz wytworzyła swoistą mentalność oblężonej twierdzy.
Według świadectw wielu osób w przetrwaniu tego trudnego okresu pomogła im przede wszystkim wierność Chrystusowi, modlitwa, kult Najświętszego Sakramentu, który przechowywano w ukryciu w prywatnych mieszkaniach i który przewożono do innych domów, dziesiątki i setki kilometrów w damskich torebkach. Wiele wysiłku wkładano w zachowanie istotnych zobowiązań powołania: wierność ślubom, podtrzymywanie życia wspólnotowego, więzi siostrzane i braterskie. W warunkach wielkiego zagrożenia, w ukryciu organizowano miesięczne dni skupienia i rekolekcje roczne. Podejmowano ryzyko spotkań nie we własnych domach, ale w poczekalniach dworcowych, w parku, na ulicy, na cmentarzach lub w zakrystiach czynnych jeszcze kościołów.
Wizyty sióstr z zagranicy, oczywiście w stroju świeckim, umożliwiały niekiedy przewiezienie w ukryciu nowych konstytucji posoborowych i literatury religijnej, koniecznej do formacji. Wiele dla sióstr znaczyła ofiarna posługa gorliwych zakonników i kapłanów. Odważna postawa osób konsekrowanych przyciągała młodych, wrażliwych na wartości religijne, i w ten sposób, mimo zakazów, napływała do zgromadzeń jakaś liczba nowych powołań, formowanych w konspiracji.
Upadek komunizmu rozpoczął nowy etap w życiu zgromadzeń żeńskich. Prawie we wszystkich krajach, choć w różnym stopniu, zgromadzenia mogły powrócić do działalności statutowej. Powoli odzyskiwano dzieła i budynki, które wszędzie, prawie bez wyjątku, wymagały kapitalnego remontu.
Zgromadzenia stanęły wobec ogromnych trudności nie tylko materialnych, ale i personalnych. W wielu krajach zmniejszyła się znacznie liczba członkiń zgromadzeń, gdyż jak wiadomo, oficjalnie przez dziesiątki lat nie wolno było przyjmować kandydatek do nowicjatów. O rozmiarach zjawiska świadczą chociażby dane wzięte z prowincji sióstr szarytek w Słowenii: w roku 1939 było tam ponad 1220 sióstr, w roku 1948 – 1046, w roku 1992 – 374, w 1993 – 368.
Zwiększyła się liczba starszych i chorych członkiń zgromadzeń, wymagających opieki, nowych powołań jest dużo mniej, gdyż spustoszenie moralne społeczeństw w tych krajach, którego konsekwencją jest kryzys rodziny, nie sprzyja ich budzeniu.
W wielu krajach sukcesywnie odbudowywano życie wspólnotowe. Proces ten utrudniał brak budynków do zamieszkania razem, zaangażowanie poszczególnych sióstr w różnych pracach apostolskich albo zwyczajnie – trudny powrót do wspólnoty po dziesiątkach lat życia w rozproszeniu.
Poważnym problemem dla większości zgromadzeń był brak domów formacyjnych oraz sióstr odpowiednio przygotowanych do pełnienia obowiązków przełożonych i mistrzyń. Odczuwano także brak przygotowania do apostolstwa zgodnie z zadaniami statutowymi, gdyż jak wiadomo, siostry przez wiele lat nie mogły się kształcić. Mimo tych trudności osoby konsekrowane wykazały wiele zapału w rozwiązywaniu tych problemów oraz wiele dynamizmu w swym duchowym rozwoju i odbudowie struktur organizacyjnych.
Wykazały też żywą świadomość obciążającego je dziedzictwa minionego okresu oraz nowych zagrożeń, którym podlegają nasze społeczeństwa. W tej sytuacji osoby zakonne włączyły się w odnowę społeczeństw przez pracę wychowawczą i opiekę nad dziećmi, młodzieżą i rodziną: w domach dziecka, przedszkolach, szkołach i w grupach nieformalnych przy parafiach, przez katechizację i rekolekcje dla młodzieży i dorosłych.
II. Problemy osób konsekrowanych dziś
Zakony i zgromadzenia zakonne stają dziś wobec wielu złożonych problemów ich życia i misji w Kościele i w świecie. Dla przełożonych, odpowiedzialnych za przewodzenie wspólnotom, i dla osób odpowiedzialnych za formację, zarówno podstawową, jak też permanentną, jest to czas trudnego rozeznawania nie tyle właściwego kierunku, ile metod i sposobów postępowania, aby osoby konsekrowane przyjmowały z wiarą i na serio styl życia Jezusa.
Rodzi się coraz więcej pytań, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź w praktyce życia. Dawniej łatwiej było mobilizować siły do obrony przed wrogiem, który miał jedną twarz. Dziś zagrożenie jest bardziej podstępne, zakamuflowane, czasem przyjmujące pozór dobra, tym trudniej więc zabezpieczyć się przed nim.
Życie według rad ewangelicznych rodzi obecnie wiele problemów. Na przykład niełatwo w świecie dominującej kultury hedonistycznej, przy medialnym rozreklamowaniu erotyzmu, wychowywać młodych, często już obciążonych stylem postaw współczesnych, do życia w czystości, do miłości odpowiedzialnej za siebie i drugiego człowieka, wyrażającej się w duchowym macierzyństwie i ojcostwie. Jak kształtować w nich trwałość decyzji, postawę emocjonalnej równowagi i naturalnego ciepła dojrzałego człowieczeństwa?
Trudno dziś, w atmosferze narastających tendencji do zwiększonej konsumpcji i posiadania, zachować postawę ludzi ubogich, respektujących słuszne potrzeby każdej osoby, ale stawiających tamę nieuporządkowanym pragnieniom, aby coraz więcej mieć. Stajemy wobec wezwania do wypracowywania w sobie zdolności do solidarności z ubogimi i potrzebującymi, do dzielenia się tym, co posiadamy i kim jesteśmy, do wdzięczności.
W minionym, trudnym okresie niejednokrotnie byliśmy zmuszeni ograniczać swe potrzeby do minimum i często znosić braki; jak dziś, w zmienionych warunkach, nie ulec pragnieniu rekompensaty i postawie roszczeniowej, ale zachować prosty, ewangeliczny styl życia, wyrażający naszą przynależność do Boga?
Także ślub posłuszeństwa stwarza wiele problemów. Jak uszanować autonomię człowieka i rozbudzić w nim pragnienie oddania się Bogu i pełnienia Jego woli w codzienności? Konieczne, ale nie proste, jawi się wychowywanie do właściwego rozumienia posłuszeństwa przełożonym i wolności człowieka, do czujności, by w warunkach wolności zewnętrznej nie zagubić wolności wewnętrznej i nie utracić nic z tego, co wynieśliśmy z okresu trwania i obrony.
Istnieje problem zarządzania w zgromadzeniach i pytanie o styl sprawowania władzy. Wiele osób pamięta dawny, często autorytarny stosunek władzy zakonnej do podwładnych. Dziś niektóre z tych osób albo nadal wolą w sposób bierny przyjmować polecenia, bez trudu rozeznawania, albo wręcz odrzucają autorytet władzy lub nadużywają dialogu dla przeprowadzenia swej woli. Przełożeni stają więc wobec trudnego wezwania – jak używać swego autorytetu, jak zapewnić uczestnictwo wszystkich w szukaniu woli Bożej i współodpowiedzialność przy jednoczesnym sprawowaniu władzy? Jak w ślubie posłuszeństwa respektować potrzebę dialogu w odczytywaniu znaków czasu i wezwań Kościoła? Z pewnością, ważną sprawą jest w tym wszystkim podejmowanie osobistej refleksji o własnym stylu zarządzania.
Niełatwo dziś, w klimacie różnie rozumianej demokracji, zachować szacunek dla władzy zakonnej, zwłaszcza że samo pojęcie władzy budzi utrwalone w ciągu lat totalitarnych zniewoleń negatywne skojarzenia. Podobnie ma się ze stosunkiem do prawa, które w minionym okresie chętnie obchodzono, nie akceptując go, jako że pochodziło ono od niesprawiedliwej i narzuconej władzy. Ponadto lata eksperymentu prawa partykularnego w instytutach życia konsekrowanego u wielu osób osłabiły przekonanie o jego mocy obowiązującej. Stąd też stosunek do prawa i władzy wymaga swoistego uzdrowienia i proces wychodzenia z wieloletnich nawyków wymaga czasu i solidnej pracy formacyjnej.
Nasze wspólnoty przedstawiają dziś wielką różnorodność. Tworzą je ludzie, którzy doznali traumatycznych działań komunizmu. Ci sami przeżyli jednocześnie lata odnowy soborowej, bardzo różnie rozumianej i przeżywanej z różnym stopniem zaangażowania. Wynika stąd ogromne zróżnicowanie postaw we wspólnocie. Niektóre osoby przyjęły z procesu odnowy to, co jest wygodne i co jest ułatwieniem życia, pomijając istotę odnowy, która stawia wymagania. Jednocześnie wchodzą do wspólnot wciąż młodzi, dla których tamte doświadczenia są obce i należą do historii, oni zaś sami wnoszą piętno współczesnej kultury i różne obecne w niej trendy. Różnice pokoleniowe nie odnoszą się więc tylko do wieku, ale i do odmiennych doświadczeń, do zróżnicowanej mentalności. Można powiedzieć, że we wspólnotach zakonnych istnieją dziś trzy grupy osób. Są w nich zakonnicy i zakonnice o formacji przedsoborowej, następnie osoby, które przeżyły swoisty zakręt historii soborowej odnowy, i wreszcie młodzi.
Na ogół we wspólnotach zakonnych odczuwa się brak średniego pokolenia, zatem obowiązek troski o osoby starsze i chore spada na najmłodszych. Jest to poważnie wezwanie do pielęgnowania w nich zainteresowania człowiekiem i chrześcijańskiego stosunku do potrzebujących pomocy, choć prace apostolskie na zewnątrz wydają się młodym bardziej atrakcyjne.
Dawniej wspólnoty były często jednorodne, gdy chodzi o kulturę, przekonania, styl zachowań. Dziś daje się zauważyć większe zróżnicowanie podyktowane wiekiem, doświadczeniem, rodzajem wykonywanej pracy i środowiskiem, w którym się żyje. Stąd też powstaje wezwanie do budowania pojednanej różnorodności, do kształtowania w sobie zdolności różnienia się pięknie, do odpowiedzialności za kształt wspólnoty, bez przerzucania ciężarów na innych. Istnieje obawa, że życie we wspólnocie staje się dla niektórych dość wygodną egzystencją, bez właściwego innym zmagania ze sprawami bytowymi. Wiele wysiłku wkłada się więc w budowanie prawdziwych relacji międzyosobowych, siostrzanych i braterskich, zagrożonych dziś przez nadmiar pracy, brak czasu na spotkania wspólnoty i rekreacje. Problemem staje się dziś często korzystanie z mediów, które wiele osób uzależniają swoją zniewalającą mocą obrazu i dźwięku.
W wielu zgromadzeniach są dziś wspólnoty międzynarodowe i wielokulturowe. W związku z ich obecnością pojawia się więc problem stosunku do – nazwijmy to – „mniejszości” we wspólnocie. Jest to bez wątpienia wezwanie wszystkich członków do ewangelicznej wrażliwości na nowe potrzeby i sytuacje, do szacunku dla cudzej inności.
Instytuty życia konsekrowanego i ich wspólnoty stają dziś także wobec zadania swoistej inkulturacji młodych w życie konsekrowane, albowiem przychodzą oni z zupełnie innego środowiska rodzinnego, społecznego i kulturowego niż dawniej. Ich zachowania bywają czasem szokujące dla starszego pokolenia. W tej sytuacji nie zawsze pamięta się o potrzebie stopniowego, nieprzyspieszanego oczekiwaniami wspólnoty, uzdalniania młodych do wchodzenia w życie zakonne i budowanie więzi z Chrystusem. Jednocześnie zmniejszająca się liczba powołań niekiedy zbyt łagodzi kryteria selekcji osób i ich przynależności do wspólnoty, co w dalszych latach owocuje problemami tzw. trudnych sióstr i braci.
Istnieją dziś także pytania związane z posługą apostolską osób konsekrowanych.
Proces tworzenia nowego ładu gospodarczego i społecznego w krajach postkomunistycznych stworzył nowe obszary ubóstwa i cierpienia. Zgromadzenia włączają się więc szeroko w akcję charytatywną Kościoła i wykazują dużą wrażliwość na potrzeby tych, którzy w klasztorach szukają pomocy i oparcia. Są to rodziny wielodzietne i rozbite, samotne matki i ojcowie, bezrobotni, ludzie mniej zaradni, osoby starsze i opuszczone. Trzeba zauważyć, że troska o rodzinę należy do priorytetowych zadań Kościoła w Polsce.
Wspólnoty męskie także wracają do swojej statutowej działalności. Na przykład do ich najczęstszych charyzmatów w Polsce należy wychowanie i duszpasterstwo młodzieży. Innym polem ich działania są sanktuaria i ośrodki rekolekcyjne, dzieła miłosierdzia, praca wydawnicza i media.
W nowej rzeczywistości siostry podejmują daleko idącą współpracę ze świeckimi, uwarunkowaną otwarciem nowych dzieł, brakami personalnymi w zgromadzeniach i nowymi formami apostolstwa. Problem ten wymaga troski o własną tożsamość, a zatem i troski o solidną formację podstawową i ciągłą.
Po upadku komunizmu osoby konsekrowane z rozmachem wracały do przywracania stanu posiadania zgromadzeń i prowadzenia dawnych dzieł apostolskich zgodnie z charyzmatem poszczególnych rodzin zakonnych. Dziś powstaje jednak dylemat, czy dzieła, które prowadzimy, są wystarczającym zaangażowaniem w budowanie Królestwa Bożego? Czy dostatecznie rozbudzamy w sobie wyobraźnię miłosierdzia, o której mówił Ojciec Święty Jan Paweł II? Jak skuteczniej przeciwdziałać nędzy moralnej, której coraz więcej? Jak wyjść naprzeciw osobom, poszukującym czegoś więcej niż to, co oferuje świat?
Powstaje też pytanie o nasze uczestnictwo w kulturze, o nasycanie jej wartościami chrześcijańskimi. Czy to wezwanie, które płynie ku nam ze strony Kościoła, tak wyakcentowane w Vita consecrata, staje się naszym areopagiem i czy poświęcamy mu należytą uwagę (por. VC 98)?
Wprawdzie w zgromadzeniach podniósł się znacznie stopień wykształcenia, coraz więcej osób konsekrowanych podejmuje pracę na wyższych uczelniach, w środkach społecznego przekazu, w poradniach rodzinnych i psychologicznych, w szeroko pojętym duszpasterstwie, czy jest to jednak dostateczny nasz udział w formacji kulturalnej i religijnej społeczeństwa? Według Jana Pawła II, brak tej formacji jest niezwykle dotkliwą formą ubóstwa, któremu należy przeciwdziałać.
Wydaje się, że lata pracy w zakładach państwowych w komunizmie zostawiły ślad w mentalności osób konsekrowanych. Ta swoista indoktrynacja, nasiąkanie stylem bycia i myśleniem świeckich, jakby stępiła naszą chrześcijańską wrażliwość na potrzeby innych, zahamowała naszą bezpośredniość reakcji, ofiarność i bezinteresowność działania. Zostawiamy ich zaspokojenie jakiejś instytucji czy państwu. Wydaje się niekiedy, że zbyt dobrze umiemy przeliczać wysiłek od – do na odpłatność tu i zaraz. Te sytuacje wzywają nas do powrotu do chrześcijańskiej wspaniałomyślności w kontaktach z ludźmi, by odchodzić w naszej codzienności od mentalności świata, która sprzeciwia się logice Ewangelii.
Wszystko, o czym była mowa dotychczas, stawia w centrum uwagi osób konsekrowanych zagadnienie formacji. Wiadomo, że czas formacji podstawowej znacznie się wydłużył. Istnieje potrzeba uzupełniania luk w wychowaniu rodzinnym i szkolnym. Kładzie się w środowiskach zakonnych nacisk także na formację permanentną, by tworzyć w naszych wspólnotach środowiska żywej wiary. Czy jednak poświęca się temu wszędzie należytą uwagę, by rozbudzać w osobach poświęconych Bogu troskę o własny rozwój duchowy i współpracę z łaską? Istotną sprawą, jak się wydaje, jest uświadamiać prawdę o człowieku, o jego kondycji istoty zranionej przez grzech pierworodny, który jest kluczem do zrozumienia całej rzeczywistości.
Powstaje też pytanie, czy osoby konsekrowane poświęcają dziś należną uwagę ascezie, która przez to, że pomaga opanować i korygować skłonności ludzkiej natury, zranionej przez grzech, jest niezbędnie potrzebna osobie konsekrowanej, aby mogła ona dochować wierności swemu powołaniu i iść za Jezusem drogą krzyża (por. VC 38).
Z ascezą łączy się problem ciszy i milczenia w naszych wspólnotach, korzystania z radia, telewizji i internetu. Jak dalece ludzie w naszych wspólnotach są świadomi płynących z nich zagrożeń dla życia duchowego, koniecznego wyciszenia dla życia modlitwy i doświadczenia Boga? Wciąż aktualne pozostaje wezwanie do samodyscypliny i poświęcania więcej uwagi rozeznawaniu, co w tej dziedzinie jest prawdziwie potrzebne, konieczne, a co jest tylko kompensacją, namiastką tego, co przez śluby oddaliśmy Bogu. Żyjemy pośród świata, w którym niemało cierpienia, przemocy i wrogości. Zdarza się, że przenosimy wzorce postaw ze świata, ze środowisk pracy – do naszych wspólnot. To wszystko staje się dla nas ciągłym wezwaniem do przebaczania i przyjmowania przebaczenia, do uczenia się odpowiadania dobrem na doznane zło.
Jesteśmy świadkami różnego rodzaju rozgrywek partyjnych i politycznych w kraju i na świecie. Ta złożona rzeczywistość wyzwala we wspólnotach zakonnych ogromne zróżnicowanie poglądów, sympatii i postaw, rodzi niekiedy napięcia. Jest to mocne wezwanie, aby we wzajemnym komunikowaniu się, w dyskusjach, w domach i w środowiskach pracy nie zapominać, że mamy być świadkami Boga i chodzić zawsze drogami Ewangelii.
Trzeba stwierdzić, że w dziedzinie formacji zgromadzenia okazują sobie dziś wiele pomocy. Na przykład siostry z krajów ościennych korzystały z kursów i sesji formacyjnych organizowanych od wielu lat w Polsce, a także z programów tu wypracowanych i różnego rodzaju materiałów formacyjnych.
Jako pierwszoplanową w formacji osób konsekrowanych stawia się obecnie sprawę tożsamości, świadomość, kim mamy być i dlaczego, a nie tylko, co mamy robić; problem równowagi między modlitwą a działaniem, aby nie pozwolić porwać się aktywizmowi i nie zagubić priorytetu wartości duchowych i życia wewnętrznego, modlitwy, bez których działalność apostolska byłaby bezowocna.
Wkłada się dziś wiele wysiłku w przygotowanie do zadań przełożonych i mistrzyń wszystkich etapów formacji. Organizuje się od lat specjalne, tygodniowe sesje formacyjne dla nowo mianowanych przełożonych i formatorek, spotkania dla różnych grup sióstr: katechetek, pielęgniarek, wychowawczyń czy też pracujących w domach zakonnych. Może zbyt mało zainteresowania okazuje się formacji osób starszych i chorych? Ogólne zapracowanie sprawia, że nie starcza czasu na poświęcenie im należytej uwagi.
Zgromadzenia włożyły wiele trudu w nowe opracowanie swego prawa partykularnego oraz głębsze studium własnych odnowionych konstytucji, by wierniej według nich żyć. Przepracowano także programy formacyjne. Należy zauważyć, że proces odnowy soborowej, powrót do źródeł i ducha założycieli przebiegał w zgromadzeniach dość spokojnie; cierpliwie poszukiwano równowagi między elementami zdrowej tradycji zgromadzeń a wymaganiami czasu.
Zdajemy sobie sprawę, że mimo podejmowanych inicjatyw i wysiłków istnieje rozziew między teorią a życiową praktyką. Nie zawsze wiadomo, co jeszcze robić, aby go sukcesywne zmniejszać.
We wszystkich krajach środkowowschodnich podejmuje się dziś współpracę międzyzakonną lub tam, gdzie ona istniała, prowadzi się ją dalej, twórcza wymiana doświadczeń jest bowiem konieczna w sytuacji innych, nowych zagrożeń. Dawniej podejmowaliśmy ją i byliśmy razem dla przetrwania. Dziś kontynuujemy ją dla pogłębienia naszego uczestnictwa w misji Kościoła. W tym duchu wiele osób konsekrowanych z Polski podjęło pracę duszpasterską w sąsiednich krajach na Wschodzie.
Zgromadzenia zakonne, zarówno żeńskie, jak i męskie, w większości starają się ożywiać i pogłębiać w swych członkach świadomość misji zgromadzeń w Kościele i w świecie przez staranne studium dokumentów Kościoła. Dla niektórych jednak osób staje się to pilnym postulatem. Ciągle bowiem pośród osób konsekrowanych konieczny jest wysiłek pogłębiania świadomości – kim jesteśmy w Kościele i jakie są nasze najgłębsze racje istnienia.
Zadajemy sobie pytanie: czy nie utożsamiamy ich zbyt często z naszymi funkcjami i zadaniami społecznymi, nie doceniając dostatecznie profetycznego wymiaru naszego życia?
Wiadomo, że wsłuchiwanie się w głos Kościoła, ukazujący nam zamysł Boga w stosunku do osób konsekrowanych, kształtuje w nas mentalność chrześcijańską, od której odbiega daleko duch świata, pośród którego żyjemy.
Ciągle otwarte pozostaje istotne pytanie: jak realizujemy dziś, u progu trzeciego Millennium, misję wysłanników Bożej miłości?
III. Współczesne wyzwania wobec osób konsekrowanych
Przypomnijmy najpierw, że mówiąc o wyzwaniach, mamy na uwadze wielkie problemy ludzi współczesnych, które domagają się rozwiązania i zaradzenia im w duchu Ewangelii.
Jesteśmy świadomi, że wyzwania teraźniejszości pochodzą w tej części Europy zarówno ze smutnego dziedzictwa komunizmu, jak też z obecnych transformacji politycznych, społecznych, gospodarczych i kulturowych. W analitycznych opisach aktualnej rzeczywistości mówi się o poważnych chorobach, nękających nasze kraje. Według znanej diagnozy księdza profesora Józefa Tischnera: „ciągniemy za sobą choroby socjalizmu i jednocześnie zderzamy się z chorobami kapitalizmu”. Wyraża to również obrazowe twierdzenie, że czołg reżimu już przeszedł, ale ślady jego gąsienic w duszach zostały i niełatwo je zatrzeć.
Trzeba natomiast z całym realizmem zauważyć, że wszyscy w jakimś stopniu tym chorobom ulegliśmy nieświadomie i dziś także im podlegamy. Osoby konsekrowane są bowiem zanurzone w tym samym procesie przemian i podlegają tym uwarunkowaniom, jakie obciążają ludzi współczesnych. Wymaga to od nas wielkiej czujności, samokrytycyzmu i refleksji teologicznej.
Przypomnijmy w tym miejscu bardzo znamienne słowa kard. J. Ratzingera, dziś papieża Benedykta XVI, z jego analizy przemian w Europie: „…rozpad marksizmu nie wytwarza automatycznie wolnego państwa i zdrowego społeczeństwa… Ten, kto rezygnuje z marksizmu, nie znalazł przez to automatycznie nowej podstawy życia. Utrata ideologii, która wcześniej była siłą nośną dla życia, może bardzo łatwo przerodzić się w nihilizm… Ale kto mógłby ukrywać, że relatywizm, na który jesteśmy dziś wszyscy wydani, rozwija wzrastające upodobanie do nihilizmu?” (Czas przemian w Europie, Kraków 2005, s. 135).
Jakie zatem najistotniejsze wyzwania jawią się dziś wobec osób konsekrowanych i jakiej wymagają odpowiedzi z ich strony?
1. Duchowe spłycenie ludzi współczesnych, odchodzenie od dziedzictwa chrześcijańskiego, na które odpowiedzią osób konsekrowanych winno być szerzenie poznania Boga i głoszenie Jego Królestwa.
Jesteśmy dziś świadkami powolnego rozpadu dotychczasowej, względnie spójnej egzystencji chrześcijańskiego społeczeństwa. Zmienia się stosunek ludzi do Kościoła, który traktuje się często jako instytucję jedynie ludzką, a nie Mistyczne Ciało Chrystusa, jako instytucję usiłującą ograniczać wolność człowieka w decydowaniu o jego własnym postępowaniu i narzucającą mu „nieżyciowe” normy myślenia i zachowania. Ludzie przestają dziś wierzyć w realność upadku człowieka przez grzech oraz istnienie łaski, która uwalnia z grzechu i zbawia; wierzą coraz mocniej w samorealizację i samoodkupienie, które w rzeczywistości nie przynosi ocalenia, ale destrukcję życia.
W życiu wielu ludzi nie ma już miejsca dla Boga, żyją oni „tak, jakby Bóg nie istniał”. Tracąc z oczu Boga, wyrywają główny filar, na którym opiera się porządek ludzkiego życia, dostają się w niewolę bożków; na szczycie drabiny wartości stawiają: pieniądz, władzę, prestiż, opinię środowiska czy seks. Usuwając Boga z życia, doświadczają pustki. W ten sposób dokonuje się negatywna w skutkach przemiana. Odchodzenie od Boga – Stwórcy i Źródła życia – pociąga za sobą pustoszenie ducha.
W tej sytuacji tylko obecność prawdziwych chrześcijan, w tym osób konsekrowanych, może zagubionym ludziom współczesnym wskazać właściwy kierunek drogi. Mogą w nich odkryć coś zupełnie nowego, coś, czego podświadomie pragną i szukają.
Mimo pełnej świadomości istnienia niepokojących zjawisk we wschodniej Europie zauważamy też, że paradoksalnie, istnieje tu także ogromna tęsknota za wiarą. Zniszczenia programowego ateizmu i laicyzacji, zarówno sterowanej, jak i samoczynnej, nie zdołały zniszczyć i zagłuszyć tęsknoty człowieka za Bogiem. Tak jak codzienny chleb, potrzebna jest człowiekowi wiara w Boga i tylko ona może ukazać mu ostateczny sens życia. Stąd też dziś osoby konsekrowane nie mogą się usprawiedliwiać użytecznością swoich dzieł społecznych, ale z wielkim zaangażowaniem, jako osoby żyjące blisko Boga, głosić muszą wszystkim: dzieciom, młodzieży i dorosłym, prawdę o Bogu i Jego Królestwie.
2. Frustracja społeczna z powodu niezadowalających efektów przemian, lęk przed przyszłością, nasilające się poczucie bezsensu, któremu trzeba przeciwstawić zdrową antropologię, wizję Boga i chrześcijańskiej nadziei.
Dla wielu ludzi w społeczeństwach postkomunistycznych przemiany są związane z lękiem i brakiem poczucia bezpieczeństwa. Nowe wyzwania, które towarzyszą tym przemianom, są tak różne i złożone, że ich rozeznanie nie jest łatwe. U jednych przemiany budzą wręcz nostalgię za tym, co było, bo chociaż było to trudne, ale przynajmniej proste, u innych powstaje oczekiwanie szybkich i łatwych rozwiązań w sytuacjach skomplikowanych. Roszczenia obecne w różnych grupach społecznych kryją pragnienie konsumpcji na wyższym poziomie, egoizm indywidualny i grupowy, skrywane lub otwarte pragnienie władzy czy też zwykłe, ludzkie wygodnictwo.
Niespełniona nadzieja na szybką poprawę materialnej sytuacji spowodowała rozczarowanie. Jest ono tym dotkliwsze, że pełne sklepy i reklamy w mediach przypominają wielu ludziom o niemożności zaspokojenia ich pragnień nawet w skromnym zakresie.
Z pewnością te spostrzeżenia można odnieść także do innych krajów byłego bloku socjalistycznego.
Co w poprawie losu swych społeczeństw mogą zrobić osoby konsekrowane?
Odpowiedź tkwi w zaleceniu, jakie Jan Paweł II przekazał polskim biskupom 9 czerwca 1991 roku, na zakończenie pielgrzymki w Polsce, gdy mówił o tym, że w poprzednim układzie Kościół bronił człowieka przed systemem, czyli stwarzał przestrzeń, w której człowiek i naród mógł bronić własnych praw, teraz zaś rolą Kościoła jest stworzenie przestrzeni, gdzie człowiek mógłby się bronić przed sobą samym, tzn. przed złym użyciem wolności i przed ryzykiem zmarnowania historycznej szansy dla narodu.
Ta zmiana roli Kościoła wyznacza również zadania osób konsekrowanych. Mogą one pomóc współczesnemu człowiekowi przez wszelkie działania zmierzające do umacniania w jego sercu nadziei. Rozczarowaniom chwili obecnej trzeba przeciwstawić prawdę o człowieku, tak aby nie czuł się on ofiarą przemian, ale świadomie w nich uczestniczył jako podmiot działania. Okazuje się, że nasze dotychczasowe pojmowanie wielu zjawisk jest niewystarczające. Sama wolność staje się dla wielu źródłem trudności, ucieczką od odpowiedzialności i zaangażowania.
Bardzo ważną sprawą w tej sytuacji jest więc świadectwo wiarygodności osób konsekrowanych. Konieczne jest otwarcie przed człowiekiem szerokiego horyzontu prawdy o nim samym, o jego przeznaczeniu, o autentycznych, solidarnych relacjach międzyludzkich. Niezwykle cenne wydaje się, obok objaśniania zasad zdrowej antropologii, ukazywanie jasnej, biblijnej, Chrystusowej wizji Boga i człowieka.
Przekazywane prawdy stają się jednak przekonywające, jeśli poparte są świadectwem prymatu Boga we własnym życiu, świadectwem bezinteresownej służby człowiekowi, świadectwem dojrzałego człowieczeństwa – osobowości przejrzystej i pociągającej.
3. Zanik moralności, relatywizm, selektywność norm etycznych, pseudokultura użycia, wzrastająca niezdolność do miłości, na które słuszną i wymowną odpowiedzią staje się pogłębiona tożsamość osób konsekrowanych i „przodowanie w miłości”.
Łatwo zauważyć, że w życiu człowieka konsekwencją pomijania Boga i Prawdy objawionej staje się odrzucenie Dekalogu i moralności, której broni Kościół. Stąd dla wielu współczesnych katolicka etyka staje się przeżytkiem. Rozchwianie w praktyce życia tradycyjnej moralności, na której opiera się „cywilizacja życia”, powoduje ekspansję „cywilizacji śmierci”. Przemiany obyczajowe uderzają dziś z wielką siłą w kobietę. Macierzyństwo i dziewictwo, dwie najbardziej właściwe kobiecie wartości, stają się także i w naszej części Europy wartościami coraz mniej akceptowanymi przez dominującą kulturę.
Ustanawia się dzisiaj swoisty rodzaj dyktatury relatywizmu, która nie uznaje normy moralnej za pewną busolę postępowania, a miernikiem wartości ustanawia własne ja i wolność bez odpowiedzialności. Prowadzi to w konsekwencji do odrzucania norm chrześcijańskiego życia, zwłaszcza tych wymagających.
Człowiek chce dziś zrzucić z siebie ciężar istnienia wraz z trudem człowieczego bytowania. Łudzi się, że może stać się pięknym, dojrzałym i wartościowym człowiekiem bez cierpliwości, bez wyrzeczenia, bez przezwyciężania się, by dochować wierności, bez ustawicznego napięcia między powinnością a wygodą. W tym właśnie leży jedna z istotnych przyczyn duchowego kryzysu naszych dni, który objawia się w ucieczce od rzeczywistości w narkotyki, alkohol i nieuporządkowany seks. Objawia się także w kłamstwie, w niesprawiedliwości i w pogardzie dla innych.
Kard J. Ratzinger w jednym z wykładów określił wielki temat naszej historii jako spór między miłością a niezdolnością do miłości. Człowiek niezdolny do miłości może akceptować jako wartości już tylko to, co da się przeliczyć, zważyć, wymierzyć. Zdolność do miłości – to znaczy gotowość do cierpliwego oczekiwania na to, czym nie da się rozporządzać, zgoda na bycie obdarowanym – zostaje w nim zduszona przez szybkie spełnienia, w których nie musi on wykraczać poza siebie, a przez to nigdy siebie nie znajduje. Zniszczenie zdatności do miłowania rodzi śmiertelną nudę, która jest trucizną dla człowieka i w konsekwencji dla świata. W tym współczesnym dramacie, w przekonaniu Kardynała, nie powinniśmy zwlekać ze sprzeciwem wobec takich postaw, ale stanąć po stronie miłości. To decyzja, jakiej domaga się od nas obecna chwila (por. Czas przemian w Europie, Kraków 2005, s. 161-162).
Stawać ciągle po stronie miłości – niejako „przodować w miłości” – taka jest odpowiedź na współczesne wyzwania. Także osoby konsekrowane w tej części Europy czują się wezwane do jej udzielania tu i teraz, w swojej codzienności. Dla współczesnego człowieka prawdziwym wyzwoleniem z niewoli samego siebie jest zdecydowane opowiedzenie się za miłością, gdyż miłość jest prawdziwym sensem ludzkiego życia.