W rozmowie z KAI prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary mówi z okazji 90. urodzin papieża seniora o najważniejszych wątkach jego teologii i pontyfikatu, miejscu w historii papiestwa i dalszej służbie Kościołowi, pomimo rezygnacji z urzędu papieskiego
Z Kardynałem Gerhard Ludwig Müller rozmawia Krzysztof Tomasik (KAI)
Krzysztof Tomasik (KAI): Benedykt XVI kończy właśnie 90 lat… Ksiądz Kardynał jest jednym z najlepszych znawców jego dzieła. Nie idzie ono w zapomnienie?
Kard. Gerhard Ludwig Müller: Nie, recepcja jest bardzo dobra. Wydajemy 16-tomową edycję dzieł zebranych papieża Benedykta XVI/Josepha Ratzingera w językach niemieckim, włoskim, polskim, hiszpańskim, angielskim i innych, na co jest zapotrzebowanie. Działa Fundacja im. Josepha Ratzingera – Benedykta XVI, a także przyznawana jest co roku nagroda jego imienia, która świetnie propaguje jego nauczenie, co spotyka się z wielkim zainteresowaniem na całym świecie.
KAI: Joseph Ratzinger jest dla Księdza Kardynała teologicznym mistrzem?
– W każdym przypadku. Jest to jeden z największych teologów XX i XXI w. Po Soborze Watykańskim II walnie przyczynił się do powstania nowej teologii, gdy odeszło się od szkolnej teologii scholastycznej i powstał nowy styl jej uprawiania. Joseph Ratzinger obdarzony jest niezwykłym darem odczytywania nowych prądów duchowych. Reaguje na nie oraz buduje nowe egzystencjalne syntezy teologiczne inspirowane przede wszystkim myślą św. Augustyna. Jest to „teologia serca” połączona z rozumem, która dotyka i odpowiada na ludzkie problemy w świetle Pisma Świętego – Słowa Boga, wielkiej tradycji Kościoła oraz filozofii. Ratzinger wskazuje na wewnętrzną więź wiary rozumianej jako słuchanie i rozumienie. Nie da się jej zredukować do wąsko racjonalistycznego pojmowania rozumem, nie da się jej mierzyć obcymi jej kryteriami prawdy. Nie może ona być mierzona na sposób „more geometrico” – nie chodzi o liczby i rzeczy, ale o osoby i ducha w świetle Logosu Boga.
KAI: Znacie się z Ratzingerem od lat…
– Osobiście znamy się od czasu, gdy był arcybiskupem Monachium i Fryzyngi. Jednak wcześniej przeczytałem wiele jego książek i tekstów. Jako student rozczytywałem się we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo”, w którym zaproponował wizję egzystencjalnej więzi z osobą Jezusa. Wiara jako związek z osobą Jezusa i wiara w Boga w jej zbawczo-historycznym działaniu, wiara jako akt i treść ukazują się tam jako jedność, którą ustanawia sam Bóg i w żadnym wypadku nie przedstawia ona jakiejś późniejszej ludzkiej konstrukcji myślowej. Wiara Kościoła bierze swój początek ze słowa Objawienia, ponieważ słowo Boga jest w swej istocie Bogiem i słowo Ojca przybrało nasze ciało w Jezusie, jest posłuszeństwem Syna aż do śmierci na krzyżu. Przez Wcielone Słowo bierzemy udział w dialogu Ojca z Synem i ich wspólnocie w Duchu Świętym.
Moje duchowe życie i teologiczne myślenie stało się bogatsze, ponieważ Joseph Ratzinger w swoich dziełach dyskutuje z duchową sytuacją naszych czasów, jak również z kryzysem wiary w szerokim kontekście tradycji Ojców Kościoła i wielkich teologów XIX i XX w., takich jak choćby Karl Rahner, Hans Urs von Balthasar czy Henri de Lubac i Yves Congar.
Osobę Josepha Ratzingera jeszcze lepiej poznałem, gdy był przewodniczącym Międzynarodowej Komisji Teologicznej, do której należałem w latach 1998-2003. Ale przede wszystkim jestem mu wdzięczny za to, że obdarzył mnie olbrzymim zaufaniem i zostałem odpowiedzialny za wydanie jego dzieł. Ponadto założyłem w Ratyzbonie Instytut Benedykta XVI, który przy współpracy ekspertów dokumentuje teologiczną myśl Ratzingera. Muszę tu pochwalić Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, który zajmuje się wydaniem „Opera Omnia” po polsku, w bardzo dobrych tłumaczeniach, nad którym czuwają Instytut Teologii Dogmatycznej i ks. prof. Krzysztof Góźdź.
KAI: Co uważa Ksiądz Kardynał za najważniejsze w teologicznym dziele Josepha Ratzingera?
– Koncentrację na centralnym przesłaniu objawienia Trójjedynego Boga, wcieleniu Boga, daru Ducha Świętego i powstaniu nowego człowieka w Chrystusie. Ratzinger nie zajmuje się pojedynczymi problemami, ale rozwija swą myśl w kontekście całościowego spojrzenia na człowieka. Jego antropologia ma teologiczny fundament oparty na więzi wiary i rozumu. Ta więź pomaga przezwyciężyć pokusę irracjonalizmu i pozwala rozpoznać rzeczywistość Boga w Jego trójjedynym życiu – połączonych miłością, w Duchu Świętym w jednej Osobie. Ratzinger podkreśla często, że wiara jest zawsze rozumna, a ludzki rozum jest zawsze otwarty na pełne zwieńczenie, mianowicie osobiste poznanie Boga i Jego miłości do człowieka. Wiara i rozum nie ograniczają się wzajemnie, nie wykluczają się, lecz służą doskonałości człowieka w Bogu, który przyjął nasze ciało i przez to objawia nam najgłębszą Jego istotę i życie, co najlepiej streszcza się w słowach: „Bóg jest miłością”, które stały się też tytułem pierwszej encykliki Benedykta XVI – „Deus caritas est”. Tylko prawda w Bogu czyni człowieka wolnym i może uwolnić współczesnego człowieka od ideologii proponujących mu samozbawienie i dyktatury relatywizmu. Rozum i wiara przez wzajemne korektury i oczyszczenie chronią nas przed groźnymi patologiami. Teksty Benedykta XVI łączą w sobie najwyższej próby naukowość teologii z żywą postacią wiary.
Dzięki mistrzostwu języka i jego prostocie Ratzinger pomaga nam poznać najbardziej skomplikowane problemy naszej wiary, zawsze chodzi mu o to, że Bóg chce mówić do każdego i Jego słowo jest światłem oświecającym każdego człowieka. Zwieńczeniem jego opus magnum jest trylogia „Jezus z Nazaretu”, w której genialnie pokazuje wewnętrzną jedność i prawdę tożsamości „Jezusa historycznego” i „Jezusa wiary”, wcielonego Słowa Bożego, w duchu jedności „oświeconego wiarą rozumu” i „rozumnej wiary”.
KAI: Która z książek Ratzingera jest Księdzu Kardynałowi najbliższa?
– Trudno mi wskazać na jedną. W czasach studenckich byłem całkowicie pod wrażeniem „Wprowadzenia w chrześcijaństwo”. Ale są też jego dzieła, np. o myśli św. Augustyna, św. Bonawentury, które podobnie jak innych teologów cieszą się moim szczególnym zainteresowaniem. Równie ważne są jego prace dotyczące eschatologii, antropologii, relacji wiary i rozumu. Wielkie tematy współczesnych czasów – jak stosunek Kościoła do świata, rozumienie Kościoła jako sakramentu, a nie jakiejś ludzkiej organizacji, która szerzy idee Jezusa.
KAI: Jaką wizję Kościoła i chrześcijaństwa proponuje papież Ratzinger współczesnemu światu?
– W tym kontekście bardzo ważne jest jego przemówienie z Fryburga Bryzgowijskiego z września 2011 r. podczas wizyty w Niemczech, w którym zaapelował, aby Kościół „odciął się od zeświecczenia” (Entweltlichung). Chodzi o to, aby Kościół nie żył przywilejami – wspaniałomyślnie traktowany przez państwo w zamian za różne ustępstwa. Czasami musi on zrezygnować z przywilejów, jeśli zaciemnione jest świadectwo wiary i moralności. Na przykład w sytuacji gdy państwo wspiera katolickie szpitale, ale domaga się, aby dokonywano w nich aborcji. W takich przypadkach nie możemy absolutnie korzystać z państwowego wsparcia. Nie możemy się zgadzać z tym, co jest moralnie nie do przyjęcia.
W kontekście obchodzonego w tym roku jubileuszu 500-lecia reformacji, która doprowadziła do podziału Kościoła, jest ważne, abyśmy mówili też o grożącym Kościołowi zeświecczeniu. Mówił o tym i zarzucał je w swoim czasie Kościołowi Marcin Luter, aby później władzę nad „swoim” Kościołem przekazać książętom. Miał zatem bardzo ambiwalentny stosunek do zeświecczenia.
Kościół jest dla świata, ale tak jak chce tego od nas Chrystus, nie może być on budowany na podobieństwo relacji ziemskich. Jest całkowicie powołany do głoszenia Ewangelii, otwarty na Boga i wieczność. Z drugiej strony jest powołany do brania odpowiedzialności za świat, społeczeństwo i chce przyczyniać się do jego pozytywnego rozwoju. Kościół angażuje się w wychowanie młodych pokoleń, w naukę, by kierowała się etyką, także aby polityka miała wymiar etyczny i moralny. Jeśli traci ona ten wymiar, wtedy rości sobie tylko pretensje do władzy – wola większości jest jedynie na papierze, a niewielka mniejszość narzuca większości swój program. Tak to wygląda na przykład przy szerzeniu i narzucaniu przez mniejszość większości ideologii gender, która domaga się seksualizacji człowieka od najmłodszych lat. Ideologia ta okrada dzieci z ich dzieciństwa, ich praw, domaga się od nich płciowego samookreślenia. Powstaje pytanie, jak cieleśnie i duchowo młody mężczyzna ma zostać w przyszłości odpowiedzialnym ojcem, a kobieta matką. Człowiek nie może wbrew stwórczemu porządkowi sam określać swojej płci, czy chce być mężczyzną, czy kobietą. Taką ideologię należy określić jako zbrodnię przeciwko człowieczeństwu.
KAI: Dzieło papieża Ratzingera to dobre lekarstwo na choroby współczesnego świata…
– Dzieło Ratzingera jest dobrym lekarstwem w sytuacji, gdy prym wiodą kultura technoscjentystyczna i konsumpcyjny indywidualizm. Zsekularyzowane społeczeństwa są wydrążone przez trywialność i wulgarność, definiują siebie tylko jako „homo oeconomicus” i dążą jedynie do dobrobytu. Zresztą zachodnia kultura straciła swoją wielkość, gdy Bóg przestał być fundamentem człowieczeństwa. Szerzy się bałwochwalstwo ideologii, seksu, dobrego wyglądu lub narodu.
KAI: Niedawno opublikował Ksiądz Kardynał książkę pt. „Papież. Posłanie i misja”. Jakie miejsce w jej kontekście zajmuje Benedykt XVI w historii papiestwa?
– Po św. Janie Pawle II nastąpił Benedykt XVI, a każdy z nich wniósł w papiestwo swoją osobowość, historię życia, własną mentalność, duchową konstytucję. Podobnie jak każdy z papieży, począwszy od św. Piotra, osoby te żyją w określonym czasie historycznym z jego kolorytem i różnymi sytuacjami kulturowymi itd. Jeśli chodzi o Benedykta XVI, to na katedrze św. Piotra zasiadł teolog. Zaznaczmy, że nie wszyscy papieże byli wybitnymi teologami. Ale w przypadku Ratzingera następcą św. Piotra został niezwykły teologiczny myśliciel, który tym właśnie naznaczył swój pontyfikat, a którego dzieło jest przede wszystkim przeniknięte refleksją nad relacjami wiary i rozumu, wiary i nauki, stosunku wiary do nauk przyrodniczych, techniki, myśli, postaw i mentalności współczesnego człowieka. W tym kontekście odnosi się on do postępów w medycynie i technice, która przyczynia się do poprawy i tworzenia coraz lepszych warunków życia i pracy, ale też przyczynia się do tego, że niestety praca coraz bardziej traci swój ludzki wymiar. Ratzinger podkreśla, że maszyny i komputery mają służyć człowiekowi, a nie odwrotnie. Człowiek ze swoim wymiarem duchowym, nadziejami, potrzebami, szerokimi horyzontami jest kimś daleko większym od narzędzi, które wytwarza, i nie mogą one nad nim panować.
Istota ludzka ma wymiar transcendentny, skierowany ku Bogu i dlatego potrzebuje moralnego towarzyszenia w czasie tak dynamicznego rozwoju technicznego i cywilizacyjnego. Kościół musi w swym nauczaniu uwzględniać ważne problemy filozoficzne i podstawowe pytania współczesnego człowieka: duchowe, moralne, etyczne i egzystencjalne. Zdaniem Ratzingera teologia musi kierować się rozumnością wiary pochodzącej z Objawienia i być związana z tym, co dane jest człowiekowi na drodze jego rozwoju.
KAI: Papiestwo ma nie tylko religijne i instytucjonalne oblicze, ale także czysto ludzkie, o czym już Ksiądz Kardynał wspomniał. W tym kontekście zapytam, jak Ksiądz Kardynał przyjął ustąpienie Benedykta XVI z urzędu?
– Była to niespotykana decyzja w historii papiestwa. Należało ją przyjąć z pełnym szacunkiem, gdyż wiązała się z głębokim namysłem w jego sumieniu. Z drugiej strony należy w tym kontekście unikać dzielonego przez wielu przekonania, że papiestwo jest tylko urzędem i funkcją. Według tego funkcjonalistycznego rozumowania papież, osiągając 75 lat, czyli wiek emerytalny, powinien – podobnie jak biskup – ustąpić z urzędu.
Powszechne współcześnie funkcjonalistyczne myślenie bardzo ogranicza sakramentalne rozumienie kapłaństwa, biskupstwa i papiestwa, które podobnie jak sakramentalne małżeństwo, angażując całe życie człowieka, trwa do śmierci. Jest to desakralizacja urzędu biskupiego lub papiestwa. Nie jest tak, że biskup po ukończeniu 75. roku życia automatycznie musi złożyć swój urząd. Jest to nieporozumienie i nie do pogodzenia z teologicznym rozumieniem sprawowania posługi biskupiej. Biskupi nie są tylko delegatami papieża, ale przede wszystkim swoje posłannictwo otrzymali od Chrystusa, żyją w komunii między sobą i z następcą św. Piotra. Oczywiście w wymiarze praktycznym dzieje się tak, że biskup ze względu na stan zdrowia składa urząd, ale przypomnijmy, że tak nie musi być, gdyż w jego pracy wspomagają go biskupi pomocniczy czy też mianowany administrator. Zresztą papież ani biskupi nie są żadnymi supermenami.
Papież jest też biskupem Rzymu, ale jego biskupie posłannictwo jest czymś wyjątkowym i ustąpienie z urzędu może być tylko jego osobistą decyzją. Papież nie jest też szefem światowej instytucji, lecz pierwszym świadkiem Ewangelii i dlatego też wspólnie z biskupem miejsca podczas każdej Mszy św. wymawiamy jego imię. Musimy dobitnie powiedzieć, że Benedykt XVI, który ustąpił ze względu na stan zdrowia, nie przeszedł na emeryturę, nie prowadzi, jak sądzą niektórzy, zamkniętego, prywatnego życia emeryta, lecz przez swoją modlitwę, dzieła, które pozostawił, ofiarę eucharystyczną, w stałej łączności z Chrystusem, cały czas służy Kościołowi.
KAI: Czy to nie cudowne zrządzenie Bożej opatrzności, że po papieżu z Polski nastał papież z Niemiec? Szczególnie w kontekście naszej trudnej historii?
– Wybór papieża z Niemiec po papieżu z Polski był niewątpliwie dziełem Bożej opatrzności, tym bardziej gdy weźmiemy pod uwagę tragiczne dzieje stosunków pomiędzy naszymi narodami w czasach narodowego socjalizmu. Bez wątpienia był to znak Bożej opatrzności pokazujący, że zło nigdy nie zwycięża, a pojednanie można budować na Chrystusie. Zrobili to polscy i niemieccy biskupi przed ponad 50 laty w listach ze słynnymi już słowami: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Zrobił to Kościół, a nie komunistyczna partia, która wówczas rządziła w Polsce. To chrześcijańska wiara przezwyciężyła nienawiść i na nowo nas połączyła. Braćmi i siostrami uczynił nas Kościół. Za pewien szczyt dziejów można uznać powołanie Jana Pawła II z Polski na przewodniczenie Kościołowi powszechnemu, a potem objęcie Piotrowej łodzi Kościoła przez Benedykta XVI z Niemiec.
Mimo że Ratzinger później się urodził, to obaj pochodzą z tej samej generacji i stoi za nimi to samo historyczne tło. Jest to cudowna gra dziejów i znak opatrzności Boga, które naznaczyły przyszłość nie tylko naszych narodów, ale Chrystusowego Kościoła obecnego wśród wielu narodów. Staliśmy się przykładem pojednania, dobrej współpracy i prawdziwej przyjaźni, ale na szczęście nie tej, jaką obiecywali nam komuniści.
KAI: Katolikom w Polsce trudno było pogodzić się z ustąpieniem Benedykta XVI i cały czas kochają papieża z Niemiec. Czy Niemcy też darzą swojego rodaka podobną sympatią?
– Niemcy są religijnie podzielone. W historii, podobnie jak relacje polsko-niemieckie, stosunki między ewangelikami i katolikami nie układały się dobrze. Rządy w Prusach były antykatolickie, katolicy cierpieli i byli prześladowani szczególnie w okresie tzw. Kulturkampfu w XIX w. W okresie rządów Otto von Bismarcka w więzieniach znalazło się więcej księży i biskupów niż w czasach hitleryzmu. Trzeba o tym pamiętać, gdyż to wywarło duży wpływ na postrzeganie przez Niemców papiestwa. Mimo że Kościół wiele zrobił po II wojnie światowej dla duchowej odnowy społeczeństwa niemieckiego, to nadal trwa w nim znany od czasów reformacji tzw. antyrzymski resentyment i niechęć do katolików. Niektórzy okazują nadal swój dystans do papieża i papiestwa. Pokazują, że są bardziej postępowi od katolików. Oczywiście antyrzymski resentyment jest czymś głupim i absurdalnym.
KAI: Zatem Benedykt XVI nie jest uznawany za jednego z największych i najwybitniejszych synów narodu niemieckiego?
– Dla większości katolików jest nim bez wątpienia. Przypomnijmy, że w historii byli już papieże niemieckiego pochodzenia. Ale ludzie o myśleniu zsekularyzowanym powiedzą, że najwybitniejszym Niemcem był poeta Wolfgang Goethe albo Jan Gutenberg, wynalazca druku. Ale z naszego kościelnego punktu widzenia Benedykt XVI jest wielkim Niemcem, najsłynniejszym, wielkim myślicielem i teologiem, który sprawował najwyższy urząd w Kościele katolickim, jest moralnym i duchowym autorytetem świata.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
Krzysztof Tomasik (KAI) / Watykan